Do ich obecności przyzwyczailiśmy się już w równym stopniu, co możliwości używania kart. Tyle że rzadko kiedy (przynajmniej u nas) stoją tam, gdzie są najbardziej pożądane. Banki mają, oczywiście, swoje argumenty na rzecz ich lokalizacji, klienci wiedzą swoje. Mój bank ma jeden z blisko położonych terminali w ciemnym zaułku dworca, inny na środku wąskiego chodnika. I już sama nie wiem, czy lepiej, gdy nikt nie patrzy mi na ręce (ale i potencjalnie nie obroni), czy lepiej, gdy moją kartę obserwuje pół miasta...
PRZECZYTAJ:Po pieniądze z mapą albo w piżamie
PRZECZYTAJ:Brakuje bankomatów w peryferyjnych dzielnicach - mówią mieszkańcy
Więc może najlepiej jednak znów nosić gotówkę?... Niemiec nie będzie mi się śmiał w twarz i nikt nie będzie czyhał na moje bardzo wrażliwe dane. Zwłaszcza, że bank już poinformował mnie o wzroście prowizji za różne transakcje. Chce, na przykład, brać 1,99 zł za wydruk z bankomatu. Więc, w sumie, po co mi on?
