Inni, bardziej zaangażowani, pluli do koszernego ciasta lub lodów, nie zdając sobie sprawy, że smakołyki z zawartością narodowej śliny i tak trafiały do łakomczuchów, bez względu na ich wyznanie oraz narodowość, za sprawą niewidzialnej, już wówczas, ręki rynku.
Ignacy ani wtedy, ani dziś z pewnością nie mógłby aspirować do roli idola narodowej młodzieży, a sam fakt, iż uważał Romana Dmowskiego za kompletnego imbecyla, stawia i mnie w trudnej sytuacji.
Dziś Żydzi nie robią na prawdziwych patriotach większego wrażenia, a ich deficyt w wielu regionach kraju spowodował konieczność wyznaczenia nowego wroga. Pad-ło na Araba, który pojawiał się w naszej najnowszej historii wielokrotnie, wystarczy przypomnieć: ministra Syryjczyka z rządu Mazowieckiego, ściganego przez obecną władzę Tomasza Arabskiego lub, aby zbyt daleko nie sięgać, setkę podejrzanych koni rasy arabskiej ze stadniny w Janowie Podlaskim. Tak naprawdę jednak sprawa obcego wroga narodu nabrała rozpędu, gdy Jarosław Kaczyński ogłosił w ramach nowej polityki sanitarno-epidemiologicznej państwa, iż uchodźcy roznoszą różnego rodzaju pierwotniaki i pasożyty.
Prezes, wiadomo, nie rzuca słów na wiatr, to nie tajemnica, że oprócz kebabów, miętowej herbaty i niewybrednych plotek, pasożyty są roznoszone przez... Arabów i im podobnych. Aby sprawa była do końca jasna, nie chodzi o Arabów w pełnym tego słowa znaczeniu, ale o obcych także w sensie specjalności gastronomicznej. Stąd najbardziej podejrzane są dziś osoby, przyrządzające kebaby i inne potrawy obce naszej kulturze, krótko mówiąc, menu będące wrogiem bigosu, pierogów, golonki. Stąd też rzucane przez wszechpol-aków hasła do bojkotu kababu i potraw mu pochodnych, zakłócających trwale lub czasowo patriotyczną pracę mózgu.
Rozbudowana definicja wroga narodu polskiego - od Araba, poprzez uchodźcę Turka, opalonego Greka, Pakistańczyka, Hindusa, na najbardziej pojemnej kategorii wszystkich „ciapatych” kończąc - niesie z sobą wręcz nieograniczone możliwoś-ci zachowań czysto patriotycznych: bojkotów, samosądów czy tak lubianych pogromów.
I tak, może już wkrótce, my, kulinarni lewacy, spotkamy się na tajnych kompletach degustacyjnych przy stole, zastawionym dobrym kebabem, kus-kusem, humusem, i popijemy to wszystko zakazanym karą chłosty tunezyjskim czerwonym winem.