Jaki jest pożytek z progów zwalniających, poetycko zwanych też leżącymi policjantami? Mam wrażenie, że podobny jak ze stojących policjantów - trudny do oszacowania. Nikt bowiem nie wie, co by było, gdyby w danym miejscu i czasie jednych i drugich policjantów nie było. Nie prowadzi to bynajmniej do wniosku, że stojącym policjantem może zostać byle kto, zaś leżący policjant może być zbudowany byle jak.
Weźmy przykład, z którym stykam się kilka razy w tygodniu. Drogi łączącej podbydgoską Brzozę z Przyłękami po remoncie zaczęli strzec leżący policjanci. Jest ich tam groźny szpaler, bo progi leżą nie dalej niż 200 metrów od siebie i rzeczywiście są na tyle trudne do bezpiecznego dla stanu samochodu pokonania, że nie warto przekraczać wymalowanej na znakach zakazu trzydziestki. Ale są dwa wyjątki. To progi znajdujące na wysokości szkoły podstawowej w Przyłękach.
Zderzenie ciężarówki z osobówką na ul. Pelplińskiej w Bydgoszczy
Te są znacznie niższe, bez sensacji przejeżdża się je nawet z pięćdziesiątką na liczniku. I gdzie tu logika? Inna sprawa, że o części leżących policjantów budowlańcy po ich położeniu zapominają na lata. A wtedy nie dają się bezpiecznie pokonać z żadną prędkością. Po prostu osiągają ideał bezpieczeństwa.