Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porzuć ciało, ruszaj w kosmos

Grażyna Ostropolska
Olbrzymi baner z napisem „Lotnictwo i kosmonautyka” na odrapanym froncie budynku Wyższej Szkoły Środowiska przyciąga wzrok chyba każdego przechodnia i od razu prowokuje pytanie: - W Bydgoszczy rzeczywiście kształcą kosmonautów?

Olbrzymi baner z napisem „Lotnictwo i kosmonautyka” na odrapanym froncie budynku Wyższej Szkoły Środowiska przyciąga wzrok chyba każdego przechodnia i od razu prowokuje pytanie: - W Bydgoszczy rzeczywiście kształcą kosmonautów?

<!** Image 2 align=right alt="Image 149744" sub="Zamiast hangaru i warsztatu lotniczego, studenci lotnictwa i kosmonautyki Wyższej Szkoły Środowiska w Bydgoszczy mają do dyspozycji modelarnię, której właścicielem jest Fundacja „Wiatraczek” / Fot. WSŚ w Bydgoszczy">Niekoniecznie... Aczkolwiek coś tu z kosmosu jest. Założycielem Wyższej Szkoły Środowiska (z Wydziałem Lotnictwa i Kosmonautyki) jest Fundacja im. Rudolfa Steinera - antropozofa i wizjonera, który twierdził, że człowiek to kosmos.

Według antropozoficznej koncepcji Steinera (żył w latach 1861-1925) wszelka wiedza na temat naszej przyszłości zawarta jest w Kronice Akaszy - niematerialnym zbiorze danych, przenikających wszechświat. Nie trzeba lecieć w kosmos rakietą, by poznać jakąś planetę. Wystarczy wiedza tajemna. W swojej książce „Kronika Akaszy” Steiner wyjaśnia, że do superźródła informacji sięgają „uczniowie wiedzy tajemnej wyższego porządku, którzy mogli porzucić swe ciało fizyczne i poza nim mogli sobie przyswoić...

nadzmysłowe poznanie”

Steiner ma w Polsce i na świecie wielu zwolenników. Powstają steinerowskie szkoły i przedszkola. Kościół katolicki twierdzi, że steineryzmu, kojarzonego z okultyzmem i ezoteryką nie da się pogodzić z chrześcijaństwem. Na konferencji diecezjalnych duszpasterzy rodzin w Sulejówku w 2000 roku wystosowano apel do rodziców, by nie posyłali dzieci do steinerowskich placówek. Nieskuteczny, bo te powstają jak grzyby po deszczu (zwłaszcza w Krakowie i Warszawie).

<!** reklama>Bydgoska Wyższa Szkoła Środowiska też swoich związków ze steineryzmem nie ukrywa. Jej rektorem jest dr Barbara Kowalkowska - założycielka i szefowa polskiej Fundacji im. Rudolfa Steinera. Fundacja ma siedzibę w podbydgoskim Prądocinie. Prowadzi tam na 50 hektarach rolnictwo biodynamiczne. Polega ono na wykorzystaniu w uprawie ziemi energii kosmosu (fazy Księżyca), stosowaniu specjalnych kompostów i preparatów biodynamicznych (zbliżonych do leków homeopatycznych) oraz odpowiedniego płodozmianu.

<!** Image 3 align=left alt="Image 149744" sub="Baner, owszem, jest, ale kosmonautów ani lotników tu nie kształcą / Fot. Dariusz Bloch">Kursy pod nazwą podstawy wiedzy duchowej dla powodzenia w rolnictwie, które Steiner prowadził w Kobierzycach koło Wrocławia, dały podstawę biodynamicznym gospodarstwom.

Prądocin jest bazą dla studentów Wydziału Ochrony Środowiska Wyższej Szkoły Środowiska.

A jak wygląda uczelniana...

baza lotnictwa i kosmonautyki?

Ta realna, nastawiona na biznes, a nie na steinerowskie idee. Technicznie jest kiepsko! Szkoła nie ma samolotowych hangarów, warsztatów ani laboratoriów. Stać ją za to na sprowadzenie fachowej kadry. Wykładają tu znani profesorowie: Józef Błachnio z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych oraz Andrzej Bochat i Henryk Holka z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego. Ćwiczenia prowadzą praktycy z bydgoskich Wojskowych Zakładów Lotniczych, Portu Lotniczego i aeroklubu. Tam też studenci mają praktyki. W tym roku WSŚ wypuści pierwszych absolwentów kierunku lotnictwo i kosmonautyka. I nie będą to piloci ani kosmonauci, tylko inżynierowie o specjalnościach: mechanik lotniczy oraz zarządzający obsługą naziemną. Władze uczelni twierdzą, że jest na nich ogromne zapotrzebowanie. W tym roku zaplanowano rekrutację 150 studentów lotnictwa i kosmonautyki (50 na studia stacjonarne i 100 na zaoczne). Zapłacą 4650 zł czesnego rocznie. Nic dziwnego, że przeważają studenci zaoczni, a stacjonarnych adeptów lotnictwa i kosmonautyki można policzyć na palcach.

- Na pierwszym roku zostały cztery osoby, trzy odeszły. Na czwartym zostało tylko dwóch stacjonarnych - słyszymy od tych, którzy naukę zaczęli w październiku.

Justyna Szczepanek jest na pierwszym roku. Pochodzi z Więcborka. Chce być mechanikiem lotniczym. Rafał Ścisły z Aleksandrowa Kujawskiego marzył, by zostać projektantem samolotów. - W Polsce to prawie niemożliwe. Stajemy się krajem montażu i produkcji - uważa.

Ten rok pokaże, czy absolwenci lotnictwa i kosmonautyki WSŚ...

znajdą pracę

W Bydgoszczy mogą mieć problem. - Rocznie mamy w WZL 2 dwa lub trzy etaty dla mechaników lotniczych. Rozmowy kwalifikacyjne prowadzimy ze wszystkimi kandydatami, ale najchętniej zatrudniamy specjalistę po Wojskowej Akademii Technicznej z praktyką i certyfikatem - twierdzi prezes Alfred Załużny.

W Porcie Lotniczym im. Ignacego Paderewskiego też nie pozostawiają absolwentom zarządzania obsługą nadziemną WSŚ większych nadziei. - Może będzie parę miejsc, ale pracy można szukać w innych portach - podpowiadają. Przyjęli jedną absolwentkę kursów na obsługę naziemną lotniska, organizowanych przez WSŚ. Są z niej zadowoleni. - Warunkiem uzyskania pracy jest biegła znajomość angielskiego - przypominają.

Dotyczy to także stewardes. WSŚ organizuje dla nich kursy. Wszystko w ramach projektu „Akademia Lotnicza”. Zakłada on nauczanie na trzech poziomach: kursów, studiów I i II stopnia oraz podyplomowych. - Zamierzamy ubiegać się o pozwolenie na organizację studiów magisterskich na kierunku lotnictwo i kosmonautyka - zapowiada dziekan tego wydziału dr Monika Wiśniewska. - O tym, że kierunek lotnictwo i kosmonautyka ma sens i przyszłość, świadczy fakt uzyskania przez nas dofinansowania w wysokości 2,5 mln zł ze środków UE na projekt dostosowania programu nauczania na tym kierunku do wymogów PART-66. Realizacja tego projektu znacznie ułatwi absolwentom uzyskanie międzynarodowej licencji mechanika lotniczego.

WSŚ planuje też pozyskanie unijnych funduszy na stworzenie laboratoriów i nowych podręczników

Faktem jest, że założyciele szkoły mają szczęście do unijnych dotacji. - Są fundusze z Unii Europejskiej i my potrafimy je pozyskać. Mamy na Zachodzie poparcie, z nami się liczą - tak Barbara Kowalkowska broniła się przed 14 laty swój...

projekt przejęcia Ostromecka

Był lipiec 1996 roku. Umowę dzierżawy zespołu pałacowo-parkowego w Ostromecku na 30 lat prawie miała w rękach, gdy wybuchła afera. Część bydgoskich radnych wystąpiła z wnioskiem o uchylenie uchwały o dzierżawie.

- Uważamy, że deklaracja Fundacji im. Rudolfa Steinera o utworzeniu w Ostromecku Wyższej Szkoły Ekologii Stosowanej jest przykrywką do okultystycznych praktyk, właściwych filozofii Steinera - tak motywowali swój wniosek. Padły publiczne oskarżenia: - Pod nośnym hasłem ekologii organizatorzy tego rodzaju szkół świadomie ukrywają fakty, które stanowią istotne zagrożenie dla młodzieży - to głos radnej Krystyny Żydowicz.

- To ciemnogrodzkie myślenie! Pomieszanie ortodoksyjnego katolicyzmu z niewiedzą - ripostował fundator Krzysztof Kowalkowski.

Wizytacja radnych w Prądocinie (był tam wtedy dom, obora i 5 hektarów nieużytków) pogłębiła ich obawy.

- Nie tak wyobrażaliśmy sobie finansowe zabezpieczenie ludzi, którzy deklarowali miliardowe sumy na remont powierzonych im na 30 lat (chcieli na 50 ) ostromeckich obiektów - oburzała się radna Żydowicz.

- My, jako pośrednicy w uzyskaniu pieniędzy z europejskiego funduszu Phare, chcieliśmy tam stworzyć europejski model z zakresu ochrony środowiska - tłumaczyli Kowalkowscy. Mieszkali wtedy na stałe w Niemczech. Byli związani ze Zbiorczą Szkołą Wyższą w Padeborn. Odwiedzał ich tam prezydent Bydgoszczy Henryk Sapalski, obiecywał znalezienie w mieście siedziby dla Instytutu Ekologii Stosowanej. Pomysł, by Fundacji im. Rudolfa Steinera oddać w dzierżawę Ostromecko, radni utrącili.

Ambicje odżyły po dziewięciu latach. Tym razem fundacja objawiła...

apetyt na Jezioro Jezuickie

w Chmielnikach.

Na sesji Rady Gminy Nowa Wieś Wielka ówczesny kanclerz Wyższej Szkoły Ochrony Środowiska (to stara nazwa WSŚ) Grzegorz Gaca oraz prorektor Józef Wiśniewski snuli wizję postawienia na brzegu tego jeziora Europejskiego Centrum Ochrony Środowiska. Miał to być wielofunkcyjny obiekt turystyczno-rekreacyjno-sportowy z kampusem WSOŚ, zieloną szkołą, akademickim inkubatorem przedsiębiorczości, ośrodkiem doradczo-szkoleniowym, centrum promocji zdrowej żywności, ośrodkiem lecznictwa naturalnego oraz centrum targowo-wystawienniczym.

Śmiała wizja i tym razem nie przekonała radnych.

Warto wiedzieć

Nowoczesne technologie w standardzie

Kierunek lotnictwo i kosmonautyka to nie wymysł Wyższej Szkoły Środowiska w Bydgoszczy tylko uczelniany standard. Takie studia proponują głównie publiczne szkoły z wielkim doświadczeniem i tradycją, takie jak: Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie, Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych w Dęblinie, Akademia Obrony Narodowej czy politechniki: warszawska, wrocławska i rzeszowska. Ministerstwo jasno określa standardy nauczania na tym kierunku. Absolwent lotnictwa i kosmonautyki powinien opanować wiedzę i praktyczne umiejętności w zakresie konstruowania, wytwarzania i eksploatacji statków powietrznych i obiektów kosmicznych. Wiedza ta powinna obejmować nowoczesne technologie oraz wymagania międzynarodowych instytucji lotniczych. Na studiach II stopnia (magisterskich) co najmniej 60 proc. zajęć winno być przeznaczone na ćwiczenia audytoryjne, laboratoryjne i projektowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!