Młodość i zdrowie, to niejedyne straty w rodzinie Nashów. Największą tragedią stała się dla nich katastrofa samochodowa, która wydarzyła się, gdy Torie miała 12 lat. Zginęła w niej mama dziewczynki i jej siostra oraz ukochany kuzyn. Póki byli, życie nastolatki opierało się na trwałych fundamentach. Surowa, religijna matka wprowadzała ład i porządek, 18-letni kuzyn dawał męskie oparcie i serdeczność, której brakowało ojcu i nieokrzesanemu bratu. Po ich tragicznej śmierci Victoria musiała dorosnąć. 12-latka zajęła miejsce matki w prowadzeniu gospodarstwa - niepokoje i wątpliwości wieku dojrzewania rozstrzygała intuicyjnie, ucząc się samodzielnie nie tylko gotowania, ale i swego ciała i psychiki.
Piorunujące skutki dla obu sfer miało dla dziewczyny przypadkowe spotkanie z młodym robotnikiem najemnym, Wilem Moonem. Chłopak budził w otoczeniu pogardę ze względu na swe indiańskie pochodzenie, a dla Torie stał się najlepszym przyjacielem i kochankiem. Tragiczne w skutkach starcie chłopaka z wrogimi mieszkańcami Ioli - w tym szczególnie okrutnym bratem, Stehem Nashem - po raz kolejny odwraca życie dziewczyny do góry nogami. Zacznie się etap, po którym wyjdzie silna jak nigdy, doświadczona walką o przetrwanie, nie tylko swoje.
To też może Cię zainteresować
Będzie potrzebowała tej siły bardzo dużo, bo gdy już przetrwa graniczącą z szaleństwem, samotną wyprawę w góry, przyjdzie jej się zmierzyć z kolejnym wyzwaniem - niemal samotną walką o przetrwanie dziedzictwa jej rodziny. Przeniesienie w przyszłość tego, co było najcenniejsze. I w tej walce Victoria wykaże się niebywałym hartem, który naznaczy jej „płynięcie przed siebie jak rzeka” po zwycięstwo. To motto, przekazane Wilowi Moonowi przez jego indiańskiego dziadka, będzie wyrazem pogodzenia się młodej kobiety z życiem wymagającym niezwykłych poświęceń i pokory. Victoria po drodze doświadcza strat na wielu poziomach. Los odbiera jej bliskich, miłość, dziecko, plantację, a w końcu miasto, które przechodzi do historii niemal po ostatnim gwizdku lokalnego pociągu.
Co i kogo uda się bohaterce odzyskać? Jaką nagrodę przyniesie jej wytrwałość?... Z historią opowiedzianą w debiutanckiej powieści Shelley Read (cóż za nazwisko dla osoby piszącej!), mieszkanki Kolorado w piątym pokoleniu, płyniemy w zachwycie niespiesznie, by niczego nie uronić. Powściągliwa, czasami nieco surowa narracja, budzi wręcz czułość czytelnika. Nic dziwnego, że książkę przetłumaczono na ponad trzydzieści języków i już czeka na ekranizację.
Shelly Read, Popłynę przed siebie jak rzeka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2024.
