I jeślibym się wahał przed podjęciem decyzji, to głównie dlatego, że w tej okolicy przebiegać ma południowa obwodnica miasta.
Nie dziwię się zatem, że pewien bydgoski przedsiębiorca wpadł na pomysł zbudowania tam osiedla, składającego się z 30 domów jednorodzinnych, zaplanowanych w różnej konfiguracji. Nawet jeśli nie ma się planów zakupu swego przyszłego gniazda w tym miejscu, to cieszyć się należy, że na granicy puszczy powstaną mieszkania, a nie zakłady czy warsztaty, które mogłyby zatruwać środowisko.
Budowa 30 domów to jednak spore wyzwanie. Dlatego moje zdziwienie wywołała wiadomość, że zabrał się za to przedsiębiorca, który nie potrafił rozeznać podstawowych kwestii prawnych związanych z taka inwestycja i na czas się z nimi uporać. Pomijając nawet bardziej surowe w tym zakresie uchwały Rady Miasta Bydgoszczy, to w tzw. specustawie mieszkaniowej, z której chciał skorzystać inwestor na ul. Cmentarnej, określono dopuszczalną maksymalną odległość inwestycji mieszkaniowych od szkół podstawowych i przedszkoli. Otóż dla miast o liczbie mieszkańców powyżej 100 000 wynosi ona 1,5 kilometra. A tymczasem planowane osiedle przy Cmentarnej od najbliższej szkoły dzieli 1760 metrów. Nie rozumiem, jak można było tego nie zmierzyć i w porę nie wystąpić do miasta z propozycją organizacji dowozu dzieci lub budowy w ramach osiedla miniszkoły z przedszkolem.
W rezultacie wniosek o ustalenie lokalizacji inwestycji mieszkaniowej w ramach specustawy został przez władze Bydgoszczy odrzucony, a ewentualny ciąg dalszy to ciąg zdarzeń, który potrwa lata.
