Bohater tekstu na piątej stronie ogromnie przepłacał, kupując swój lek. Nikt mu nie powiedział, że kilka kilometrów dalej kupi go za ponad połowę mniej. Lekarz wypisujący receptę być może o tym nie wiedział, albo był zainteresowany, by pacjent kupił u kogoś innego, albo był Bogu ducha winny. Nie jest zresztą sprzedawcą.
Nieważne. Ważne jest to, że robi się z chorych idiotów w celach zarobkowych. Skoro jest wolny rynek i wolno ustalać ceny takie, jakie się podoba hurtowni, producentowi i aptekarzowi, to dlaczego nie ma wolności reklamy? Do pacjentów nie dociera informacja.
PRZECZYTAJ:Wolny rynek cen medykamentów zwala pacjentów z nóg
Za chwilę ktoś powie, że można pójść, albo patrz wcześniej, pobiec, można zadzwonić, uruchomić pocztę pantoflową. Zgadza się, ale dlaczego kupowanie leków, podkreślam, leków, ma przypominać polowanie? To nieetyczne, niegodne i moim zdaniem sprzeczne z prawem pacjenta.