Po powrocie z urlopu marszałek Piotr Całbecki musiał zająć się listem, który w obronie ojca Rydzyka wystosował do zwierzchnika redemptorystów wicemarszałek Maciej Eckardt.
Przypomnijmy, że list Eckardta, zdeklarowanego narodowca, wzbudził wiele kontrowersji. Nie tylko politycznym przeciwnikom wicemarszałka nie spodobało się stawanie w obronie zakonnika przez osobę współrządzącą województwem. W piśmie do ojca Josepha Wiliama Tobina, przełożonego generalnego redemptorystów w Rzymie, wicemarszałek wystawił jak najlepsze świadectwo toruńskiemu zakonnikowi, ostro krytykowanemu publicznie za obrażanie prezydenta i jego małżonki (afera z nagraniami „Wprost”). Wicemarszałek zapewnił, że „zasługi dyrektora Radia Maryja dla Kujawsko-Pomorskiego są niekwestionowane”.
<!** reklama left>Wczoraj, po powrocie z urlopu, sprawą zajął się marszałek Całbecki. Zarząd Województwa wydał opinię następującej treści: „Zarząd nie zajmuje stanowiska w sprawie opinii zawartych w liście wicemarszałka (...) Stoimy na stanowisku, iż każdy ma prawo do posiadania własnych poglądów i ich upowszechniania. List pana Macieja Eckardta należy traktować jako wyrażenie jego własnych przekonań, do których będąc wicemarszałkiem ma takie samo prawo jak osoba prywatna.
Eckardt już w pierwszych słowach listu do Rzymu sprecyzował rolę, jaką odgrywa publicznie. „Pozwalam sobie zaprzątnąć uwagę Ojca Generała sprawą, o której zapewne Ojciec Generał wie, a która wywołuje wiele niepokoju wśród mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego, którego mam zaszczyt być wicemarszałkiem” - tak zaczyna się pismo. List szerokim echem odbił się w kraju. Opublikował go „Nasz Dziennik”.