Sprawa bydgoskiego strzelca, który korzystał z repliki XIX-wiecznego rewolweru w lesie niedaleko hal na terenie Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego, dotarła aż do Ministerstwa Spraw |Wewnętrznych i Administracji oraz Sejmu. Stało się to za sprawą bydgoskiego posła Kukiz’ 15, Pawła Skuteckiego. Parlamentarzysta pytał, czy ktoś wreszcie ureguluje przepisy związane z tzw. bronią czarnoprochową, interesował się też rozstrzygnięciem bydgoskiego przypadku. Strzelcowi z terenów dawnego Zachemu policja przedstawiła bowiem zarzut nielegalnego posiadania broni palnej.
Problem polega na tym, że zgodnie ustawą o broni i amunicji, na egzemplarze wyprodukowane przed 1885 rokiem nie wymaga się pozwolenia...
A proch z Czech
Jak owe zapisy ustawy interpretuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji?
„W toku postępowania dopuszczono dowód z opinii biegłego sądowego z zakresu bronioznawstwa i balistyki, który uczestnicząc w oględzinach zatrzymanej rzeczy wskazał, że na posiadanie tego typu broni, wykorzystywanej do strzelania wymagane jest uzyskanie pozwolenia, jak również pozwolenie jest niezbędne przy zakupie czarnego prochu i kapiszonów. Natomiast w wypadku, gdy broń nie jest eksploatowana strzelaniem, samo posiadanie repliki broni czarnoprochowej nie wymaga pozwolenia. Osoba strzelająca z tej broni stwarzała realne zagrożenie dla życia i zdrowia osób, a energia kinetyczna strzelającego pocisku z tej broni niewiele ustępuje energii kinetycznej pocisku strzelanego ze współczesnej broni służbowej policjanta typu Walter” - czytamy w odpowiedzi MSWiA na interpelację bydgoskiego posła.
Paweł Skutecki uważa, że zapisy w ustawie o broni i amunicji są nieprecyzyjne - właśnie w aspekcie posiadania broni czarnoprochowej. - To jeden z przykładów schizofrenii polskiego prawa, którą należy jak najszybciej zlikwidować - mówi w rozmowie z „Expressem”.
Żeby było śmieszniej, czarny proch wykorzystywany do strzelania z replik bez kłopotu można dostać u naszych południowych sąsiadów i bez najmniejszej kontroli wwieźć do Polski. To właśnie w czeskim Cieszynie - jak przyznał policjantom - kupił proch bydgoski strzelec.
Myśliwi mają najwięcej
W województwie w prywatnych rękach jest wiele egzemplarzy broni bojowej - czyli takiej, z której strzela się ostrymi pociskami. To głównie pistolety i tzw. broń obiektowa, której używają pracownicy ochrony z zastrzeżeniem, że nie mają prawa wynosić jej poza teren chronionego obiektu. W województwie policjanci wystawili 5096 pozwoleń na posiadanie broni do ochrony osobistej. Tyle samo egzemplarzy jest w rękach osób, które taki papier mają.
Liderami w posiadaniu broni są myśliwi. Ale liczba sztucerów czy dubeltówek w ich rękach spada. Jeszcze dwa lata temu wydano na taką broń 8,5 tysiąca pozwoleń. Teraz zezwolenia ma tylko 6476 ludzi trzymają w rękach 15.462 egzemplarzy. - Zwykle myśliwi mają po kilka sztuk różnego rodzaju broni, do różnych polowań, na jedno pozwolenie - wyjaśnia Monika Chlebicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.
Pozwoleń sportowych wydano 1228, na nieco ponad 1900 sztuk broni.