Dlaczego uważam, że pozostali z tego nie skorzystają? Po pierwsze, za jazdę za kierownicą pod dobrą datą już teraz, przy zaostrzonych przepisach, można iść za kraty. Kara więzienia dla większości z nas byłaby zaś większą dolegliwością niż utrata samochodu. I jaki skutek przynoszą zaostrzone przepisy? W 2023 roku na polskich drogach zatrzymano wprawdzie o 4,7 proc. mniej pijanych kierowców niż w roku 2022, ale ten 2022 rok był z kolei rokiem rekordowym w skali ostatnich siedmiu lat i liczba zatrzymanych pijanych kierowców w 2023 roku jest znacznie wyższa od liczb odnotowywanych w latach 2015-2021. Surowe prawo nie zmieniło statystyk w istotnym zakresie. A nasz region także w tej kategorii pozostaje średniakiem. Na kujawsko-pomorskich drogach możemy więc co najwyżej czuć się średnio bezpiecznie.
Drugi powód mojego sceptycyzmu wynika ze szczegółów nowego prawa o konfiskacie samochodów. Konfiskata jest nieuchronna tylko w przypadku zmierzenia właścicielowi auta, który siedzi za kierownicą, powyżej 1,5 promila alkoholu we krwi. Obowiązek konfiskaty dotknie więc kierowców mocno pijanych. Kto mocno pijany pcha się za kółko? Alkoholik, człowiek poważnie chory. Czy utrata samochodu uleczy go? Wątpię. W miarę sprawne autko można dziś kupić już za kilka tysięcy złotych. Spora część alkoholików będzie zatem nadal grasować po drogach, tyle że bez prawa jazdy i pojazdem w gorszym stanie technicznym.
Jeśli zatem prawo ma być skuteczne, to ubzdryngolonych za kierownicą powinno się kierować na przymusowy odwyk, a nie odbierać im auta. Albo aplikować jedno i drugie.
