Dla nikogo nie jest tajemnicą, iż Jarosław Kaczyński ociera się często o niezwykłość, by nie powiedzieć świętość. Nawet dziecko wie, że prezes sam jest prawem, a zarazem jego twórcą i egzekutorem - jeśli tylko chce. Twórcą i tworzywem - jak wyjaśniał mi mój rozmówca.
Prezesia boskość, choć jeszcze nie udowodniona przez badaczy: Beatę Mazurek i Marka Suskiego, którzy są dopiero w trakcie spisywania nadzwyczajnych wydarzeń z udziałem pierwszej osoby w naszym państwie, pozwala lepiej zrozumieć wydarzenia ostatnich tygodni. Poza dość trywialną zdolnością lidera PiS do bilokacji, już dziś wiadomo, że może występować w kilku osobach niemal jednocześnie, co wśród śmiertelników budzi uzasadnioną zazdrość i nieuzasadnione podejrzenia.
I tak gdy Jarosław Kaczyński rozmawiał z nachalnym Austriakiem, to występował jako prezes spółki „Srebrna”, a nie jako szef partii, by na powrót niepostrzeżenie wcielić się w przywódcę ugrupowania nie bardzo wierzącego w wygraną w stolicy. Raz więc widzimy go w starej marynarce i znoszonych butach, a za chwilę jako jako twardego biznesmena - w garniturze od Armaniego, okularach od Prady i obuwiu od Gucciego.
O uczciwości prezesa - instruował mnie dalej znajomy PiS-owiec - niech świadczy to, iż prezes mógł wypłacić całą wymaganą przez zagranicznego chciwca kwotę (pieniądze i tak zostałyby przecież w rodzinie), ale lidera partii rządzącej, jako polityka, nie mylić z prezesem fundacji, brzydzi nepotyzm.
Raz więc widzimy go w starej marynarce i znoszonych butach, a za chwilę jako biznesmena - w garniturze od Armaniego.
Niesłuszne zastrzeżenia budzi też miejsce rozmów, czyli Nowogrodzka. Gdyby stały dwie wieże, nazwane roboczo, na część ich twórcy K-Tower, Jarosław Kaczyński mógłby prowadzić rozmowy w jednej z wież jako prezes PiS, w drugiej jako szef fundacji, a w penthousie na 57. piętrze jako głównodowodzący spółki „Srebrna”. Pewnie dlatego - jak mi objaśnił znajomy - w czasie wielogodzinnych rozmów Jarosław Kaczyński przesiadał się często z miejsca na miejsce, zmieniał garderobę oraz głos, by nie stwarzać wrażenia, że łamie w jakikolwiek sposób ustawę o działalności partii politycznych i ich finansowaniu.
Jak mawiał Stanisław Lem - „Nie ma takich bredni, w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć”.