Był w delegacji na Śląsku. W hotelu kolega, który miał laptop, powiedział: - Zdzichu, zobacz, co tu o tobie wypisują. Zdzichu bardzo się zdenerwował, dowiedział się, że jest żenującym facetem od frezarek, przysypia na sesjach, nie myśli, a tylko podżega. Skierował więc sprawę do sądu, czym zapoczątkował największą od lat aferę w inowrocławskim samorządzie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 149136" sub="Styl inowrocławskiej debaty obrazuje wydarzenie z poniedziałkowej sesji. Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Janusz Radzikowski przyniósł wyciętą z plakatu głowę radnego Jacka Olecha
i wbijał w nią przy nim i innych rajcach pinezki. - Było mi bardzo przykro - komentuje Jacek Olech. / Fot. Jarosław Hejenkowski">Obyczajne zachowanie nigdy do mocnych stron inowrocławskich radnych nie należało. Często wysyłają się do zoo, a raz padło nawet określenie, że jeden z nich jest „ratlerkiem politycznym, który nie może ugryźć, to osika”.
Tym razem jednak większość rajców woła o... przyzwoitość. - Zrezygnujcie ze stanowisk - grzmiał w poniedziałek na sesji radny Andrzej Kieraj.
- Zlikwidować tę stronę - domagał się inny rajca, Grzegorz Kaczmarek.
- Uff, całe szczęście, że nie dałem się w to wciągnąć - mruczał zadowolony Kamil Tarczewski, a jego ojciec, też radny, raz po raz rechotał rozbawiony.
<!** reklama>Ich dwaj koledzy z samorządu skompromitowali się, gdy ujawniono, że to z ich komputerów wysyłano kąśliwe komentarze pod adresem przeciwników politycznych. Ale nie tylko. Krytykowano także kolegów z koalicji. Może gdyby byli szeregowymi radnymi, sprawa rozeszłaby się po kościach. Szkopuł w tym, że jeden jest przewodniczącym Rady Miejskiej, a drugi - szefem Komisji Rewizyjnej.
<!** Image 3 align=left alt="Image 149136" >Atak „faceta od frezarek”
Strona InoTop powstała rok temu i jest niejako przyklejona do najpopularniejszego portalu internetowego w Inowrocławiu. To swego rodzaju zabawa polegająca na tym, że politykom, miejscom czy wydarzeniom daje się plusy, minusy lub oceny obojętne. Akceptowane są tylko uzasadniane wpisy, więc internauci starają się argumentować soczyście.
„Byłem jego uczniem. Żenujący facet od frezarek. Zamiast czuwać nad bezpieczeństwem swoich podopiecznych, razem z kolegą po fachu przygotowywali zawsze strategię dorobienia do pensji w niedziele, czyli jak zarobić najwięcej na sprzedaży korkowców, pierzastych kogucików i baloników na druciku na okolicznych odpustach” - napisała o radnym Zdzisławie Błaszaku Aga T.
Rajca ocenił, że te słowa są zbyt soczyste; choć on sam aniołem w samorządzie nie jest, gdy tylko może, stara się swoimi wystąpieniami dopiec politycznym przeciwnikom z rządzącej miastem koalicji. Potwierdził w rozmowie z nami, że sam udziela się na stronie, na której go obrażano: - Ale ja tam prowokowałem dobrymi wpisami o sobie tych, którzy mnie obrażali, ale nie atakowałem - zaznacza.
„Facet od frezarek” zaciął się niczym owa maszyna i postanowił poznać nazwisko złośliwego internauty. Wydrukował najmniej podobające się mu komentarze, a następnie wysłał je policji, domagając się ścigania sprawców.
<!** Image 4 align=right alt="Image 149136" sub="Z komputera Tomasza Marcinkowskiego (na zdjęciu) wysyłano obraźliwe opinie o Zdzisławie Błaszaku (na zdjęciu u góry)">W tym samym czasie podobnie zrobiła radna Grażyna Dziubich. W sieci polowała na nią bowiem niejaka Lilka Sagowska. Internautka pisała o radnej: „Pieniaczka, wierny żołnierz obecnego prezydenta, bezmyślnie wykonuje polecenia swoich przełożonych. Maszynka do głosowania”.
Czyje to paluszki?
Oboje na odpowiedź nie czekali długo, jakieś dwa miesiące. Mocno zdziwieni nie byli. - Domyślałem się, kto to pisze - przyznaje radny.
Inowrocław jest jednak w szoku. Bo za internautami piszącymi mało sympatycznie o innych, kryją się osoby rozdające karty w Radzie Miejskiej.
„W czasie wykonywania czynności służbowych do sprawy pomówienia i znieważenia pani Grażyny Dziubich, do jakiego doszło drogą elektroniczną poprzez umieszczenie wpisu na stronie internetowej, gdzie komentarz zawierający przedmiotowe treści został umieszczony przez internautę o nicku Lilka Sagowska, w toku podjętych działań ustaliłem, że sprawcą znieważenia jest Krzysztof Boniek” - napisał do radnej mł. asp. Marcin Dębowski z inowrocławskiej komendy policji.
Krzysztof Boniek szefuje komisji rewizyjnej samorządu, która zajmuje się np. kontrolami. O sprawie mówi: - Niestety, internet w domu jest zarejestrowany na mnie. Teraz miarka się przebrała. Sprawa trafi do sądu, bo radna na posiedzeniu komisji nazwała mnie kiedyś nawet alkoholikiem.
Jeszcze większą bombą okazało się nazwisko osoby wiązanej z pseudonimem Aga T i Majstersztyk. To... przewodniczący Rady Miejskiej, Tomasz Marcinkowski, jedna z najważniejszych postaci w inowrocławskiej polityce. Sprawa przeciwko niemu jest już w sądzie.
Przewodniczący się broni. Nie zaprzecza, że do niego należą komputery, z których wysłano komentarze, ale gdy pytamy, czy to on komentował, mówi: - Proszę nie wymagać ode mnie takich deklaracji. Jest daleko idącą interpretacją stawianie publicznego zarzutu, że było to wystukane moimi paluszkami.
Grażynie Dziubich wystarczy świadomość, że pisał o niej Krzysztof Boniek. Procesu wytaczać nie zamierza. Ku temu skłania się jednak radny.
Jeden proces już jest
Przy wszystkich znakach zapytania (czy komentarze pisał właściciel komputera, czy ktoś, kto przy jego komputerze usiadł) jest jeden pewnik. Ujawniono zaledwie dwóch ze znacznie większej grupy radnych.
- Analizowałem słowa osoby źle wypowiadającej się o prezydencie i podejrzewam jednego z kolegów. Ale nie powiem kogo - śmieje się Grzegorz Kaczmarek, który epizod sądowy ma już za sobą. Skierował pozew przeciwko liderowi miejscowej organizacji kupieckiej, Markowi Słabińskiemu, występującemu jako Fan, który określił rajcę mianem koniunkturalisty. - Gdyby potwierdził, że to on i przeprosił, nie byłoby problemu. Ale szedł w zaparte - wyjaśnia radny Kaczmarek, który dowiedział się już, że sprawa sądowa zostanie umorzona ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu.
Taki los czeka pewnie resztę pozwów. Gdyby Temida miała zajmować się każdym „żenującym facetem od frezarek” czy „maszynkami do głosowania”, to nie miałaby czasu na poważne sprawy.
Inowrocław jednak żyje sprawą, bo dzięki niej opadła kurtyna gabinetowej kurtuazji. W sieci zza klawiatury dowalają sobie przecież ludzie, którzy na co dzień podają sobie ręce i uśmiechają się do siebie.
Takie spostrzeżenia spowodowały wysyp wypowiedzi internautów niezaangażowanych (chyba, bo kto to wie?) w działalność Rady Miejskiej: „Ot i tyle na temat klasy naszej „elity” politycznej” - komentuje jeden z nich. „Żenada. Ludzie, którzy powinni dbać o dobro mieszkańców, zajmują się takimi rzeczami. Dorośli, a zachowują się jak dzieci” - dodaje inny.
Radny jest OK
Od poniedziałku w Inowrocławiu ulubionym powitaniem są słowa: „A ty pod jakim nickiem piszesz?”. Jednak sama strona InoTop w tym tygodniu zanotowała spadek komentujących. Widać, że ludzie zaczęli ważyć słowa. Niektórzy wręcz się boją, nazywając całe zamieszanie inwigilacją lub naruszeniem prawa do wolności wypowiedzi. Bo prawdą jest, że sądy oddalały pozwy o znacznie bardziej dosadne określenia, uznając, że mieszczą się w ramach komentarza i nie są obraźliwe.
Nie wszyscy jednak boją się oceniać i komentować. We wtorek, dzień po ujawnieniu afery, osoba o nicku Greta, o której administrator napisał, że to także Aga T (przypisywana Tomaszowi Marcinkowskiemu) dała radnemu Grzegorzowi Kaczmarkowi plusa i dopisała: „Jest OK”.
Ze strony InoTop
O radnych
Aga T (komputer Tomasza Marcinkowskiego) o... Tomaszu Marcinkowskim: Dobrze oceniam jego pracę. Spokojny, podobny z charakteru i wyglądu do Bronisława Komorowskiego (albo Komorowski do niego).
Majstersztyk (komputer Tomasza Marcinkowskiego) o radnym Andrzeju Kieraju: Czepialski krytyk, bez żadnych sensownych pomysłów.
Lilka Sagowska (komputer Krzysztofa Bońka) o prezydencie Ryszardzie Brejzie: Zmęczony prezydenturą, wiele rzeczy zaczyna go przerastać, motto: to nie ja, to oni są winni, czas na emeryturę.
Lilka Sagowska o radnym Andrzeju Kieraju: Wielkie polityczne nieporozumienie, kataryniarz.
Lilka Sagowska o radnym Marku Bartkowiczu: Rozjechał brata alberta (schronisko - dop. red.) udając, że nic się nie dzieje. Nie robił żadnych remontów, kazał mieszkańcom schroniska myć własny samochód.
Lilka Sagowska o wiceprezydencie Ireneuszu Stachowiaku: Człowiek bez daru kompromisu, wiernie wykonuje polecenia, nawet te najbardziej idiotyczne, dziecko braku czasu włodarza miasta.
Lilka Sagowska o... Krzysztofie Bońku: Za skuteczne punktowanie zastępcy prezydenta, pamiętam go jako rzeczniczka urzędu, pracowity radny, pierwsze wrażenie to stuknięta postać, ale jest w porządku.