https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paluch w UOP i WSI skierowany

Grażyna Ostropolska
Janusz Paluch wyłudził prawie 9 mln marek niemieckich od 823 osób z całej Polski. Jego parabank padł wiosną 1992 r. Tuż po krachu łódzkiej „Bezpiecznej Kasy” Lecha Grobelnego.Gdzie „wyparowały” wyłudzone miliony?

Janusz Paluch wyłudził prawie 9 mln marek niemieckich od 823 osób z całej Polski. Jego parabank padł wiosną 1992 r. Tuż po krachu łódzkiej „Bezpiecznej Kasy” Lecha Grobelnego.Gdzie „wyparowały” wyłudzone miliony?

<!** Image 2 align=right alt="Image 52150" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Po 15 latach o obu „bankierach” znów głośno. Grobelny, który ostrzegał L. Kaczyńskiego przed zamachem na życie, sam je stracił. Wersja podająca, że popełnił samobójstwo, jest mało przekonująca. Nazwisko Palucha pojawiło się w raporcie Macierewicza (o likwidacji WSI). Odsłania nieznane wątki. W parabanku Palucha mieli zainwestować 260 tys. marek ministrowie obrony: B. Komorowski i M. Rayzacher. Współpracownik WSI, ps. Tomaszewski pomagał im „utopioną” kasę odzyskać. Najpierw przy pomocy firm detektywistycznych, ale te „wycofały się, obawiając się powiązań politycznych Palucha”. Potem przy udziale kontrwywiadu. W raporcie znalazła się i taka informacja: „Tomaszewski twierdził, że fundusze zbierane nieoficjalnie przez Palucha mogły posłużyć do sfinansowania biura wyborczego L. Wałęsy lub popieranego przez niego kandydata. Paluch ukrywał się w mieszkaniu siostry M. Wachowskiego, gdy miał kłopoty z policją”. Ile w tym prawdy, a ile polityki - czas i procesy pokażą. Pewne jest, że współpracownik WSI „Tomaszewski” był blisko Palucha. Czy może tu chodzić o Wojciecha T.? Jego nazwisko padło na sądowej rozprawie 14 lutego br. Czyżby Paluch, po 15 latach

przerwał milczenie

„Ja opowiem później o panu T. z WSI. On następnego dnia po tym jak go zatrudniłem, dostał pracę w wojsku. Im chodziło o prałata Jankowskiego”.

„Pojawiła się u mnie Małgorzata S., która powiedziała, że pracuje w UOP”.

„Przyjechał do mnie P. z panem, który mówił, że jest pracownikiem sądu. To było pod koniec mojej działalności, gdy D., z kasą zniknął. Ci ludzie zaproponowali, że jak pewnej grupie oddam pieniądze, to sprawa będzie „ucięta”.

Takie oto rewelacje obwieścił sądowi J. Paluch. Zapowiada szczegóły. - Powie, co mu ślina na język przyniesie i nawet w to uwierzy - słyszę od D., która w kasie Palucha straciła kilkanaście tysięcy marek.

- Jestem pewien, że to nie on za sznurki pociągał - mówi pan Z. (stracił 20 tys. marek). - Owszem, „sodówka” mu do głowy uderzyła, pieniędzmi szastał, ale za tym biznesem ktoś inny stał. Kto? Mogę się domyślać, ale głośno o tym mówić strach.

Strachem zasłania się też Paluch. Wtedy, gdy nie chce odpowiadać na pytania. Jego proces trwa 15 lat. Z przerwami, bo Paluch to mistrz sądowych uników. Wyrok z 1996 r. (8 lat więzienia) został w apelacji częściowo uchylony. Powód? Ten sam mecenas (Głowacki) bronił jego i jednego z oskarżonych o współudział w wyłudzaniu. Paluch parę lat spędził za kratkami. Wychodził z aresztu i... chorował bądź kombinował. Jeszcze 2 razy próbował naciągać ludzi na dziwne interesy. A to, powołując się na układy w WAM, oferował zakup wojskowego mieszkania, a to mieszał w głowach złotnikom, obiecując im intratne interesy ze Wschodem. - Rosjanie płacili złotem i brylantami - tak Paluch wyjaśniał śledczym fenomen wysokich odsetek. - Za 1000 marek złożonych w mojej kasie klient dostawał od 700 tys. do 3 mln zł miesięcznie.

I jak to z piramidą finansową bywa, tylko pierwsi się obłowili. - Odsetki wynosiły więcej niż moja pensja - przyznaje D. - Bankier Palucha, Mirosław K. (już nie żyje) pojawiał się u mnie regularnie raz w miesiącu. Aż nastąpił krach.

Z. jest przekonany, że w interes firmowany przez Palucha były zamieszane służby specjalne. - Pojawiały się informacje - wspomina - że forsa idzie na zakup w Rosji materiałów radioaktywnych. Po rozpadzie ZSRR utracono kontrolę nad bazami wojskowymi. Wszystko można było tam kupić. Tworzyła się polsko-rosyjska mafia, transferująca broń na Zachód i Bliski Wschód. Zwrotnie szły narkotyki, a za brudną kasę budowano legalne firmy, kupowano polityczne wpływy.

Z. pamięta, że jeden z bankierów Palucha mówił mu o tzw. czerwonej rtęci. - W styczniu 1992 r. - wspomina - zachęcał mnie do ulokowania w kasie kilku tysięcy marek słowami: „Nie bój się, to nie padnie. Jest jeszcze 15 beczek z rtęcią do przywiezienia”. Uwierzyłem, a w marcu kasa padła. Pojawiły się plotki o transporcie rtęci przechwyconym pod Grudziądzem i publiczne dementi.

<!** reklama left>10 kwietnia za Paluchem wydano list gończy, 6 dni później poszukiwany sam się zgłosił do komisariatu w Kołobrzegu. Wystraszył się zemsty tych, którzy w jego banku „utopili” kasę. Trafił do aresztu i aż do września 1992 r. w rozmowach ze śledczymi był wylewny. Potem z wcześniejszych zeznań się wycofał. - Byłem do nich nakłaniany - twierdził. - Obiecywano mi wyjście z aresztu. Dowodził, że przetrzymując go za kratkami dano jego wierzycielom czas na „posprzątanie” - m.in., ówczesnym władzom WKS „Zawisza”, który „Nedpol” (firma Palucha) sponsorował. Podobno klub dostawał od niego miliony na transfer zawodników i „kupowanie” meczów - w formie pożyczki, którą miał oddać. - Ale nie oddał, bo zniszczono dokumenty - sugerował Paluch śledczym. Jednak dowodów na to prokuratorom zabrakło.

W 2005 r. , gdy wznowiono proces Palucha, ten wyznał: - Nie byłem tak potężną siłą, by sam wchodzić w interesy. Miały ją tylko firmy mające układy w rządzie. A jak już wpadłem w sidła odpowiednich ludzi, to nie dało się powiedzieć „do widzenia”. Bałem się iść na policję, bo miałem rodzinę. Ale teraz jest ona za granicą, więc się nie boję. Nie wykluczam, że zacznę mówić.

Czy ten czas nadszedł? Na lutowej rozprawie Paluch wyznał: - Miałem ostatnio pogróżki.

Na ostatniej rozprawie, w marcu nie pojawił się jego adwokat. Sprawę odroczono do 16 maja. Czy w najbliższą środę Paluch zdradzi, czego szukały w jego parabanku służby specjalne? Interesowały ich pieniądze, czy może

haki

Paluch sugeruje, że WSI szukało czegoś na ks. Jankowskiego. Przyznaje, że miał z prałatem bliski kontakt. - Poznałem go latem 1991 r. na meczu Polska - Irlandia - zeznaje. - Odwiedzałem na plebanii. Byłem u niego przyjmowany przed ministrami. Dlaczego tak mnie wyróżniał? Nie wiem, widać mnie sobie upodobał. Prałat Jankowski poręczył mi 2,7 mld zł (starych zł) kredytu w gdańskim Prosper-Banku. To było w marcu 1992 r. Jak w kwietniu ukrywałem się w Kołobrzegu, to do niego zatelefonowałem. Zapewnił mnie, że „wyczyści” papiery w banku. Wiem, że spłacił ten kredyt z własnych pieniędzy.

O wizytach Palucha w Gdańsku sporo wie Wojciech T. , który od grudnia 1991 r. pracował w „Nedpolu” jako kierowca. - Jeździłem hondą żony Palucha - zeznał. - Odwoziłem dzieci do szkoły, przywoziłem do domu pomoc domową, wymieniałem pieniądze w kantorach. Janusza też woziłem, m.in., do Gdańska, na plebanię kościoła św. Brygidy, do banku „Solidarności” i Prosper-Banku. Wizyty u ks. Jankowskiego były uzgadniane na odpowiednią godzinę. Tam Paluch był zwykle godzinę. Potem jechaliśmy do banku. Jeździł też do banku pana Gawronika.

Paluch podejrzewa, że jego kierowca donosił WSI. Za to z niego chciała zrobić agenta Małgorzata S. ,

pracownica UOP

Pojawiła się w niego w styczniu 1991 r. - Powiedziała, że UOP wie o mnie wszystko - twierdzi. - Namawiała mnie i żonę do współpracy. Kiedy odmówiłem, powiedziała, że będę miał kłopoty z Izbą Skarbową. I tak było. Za 3 dni miałem kontrolę w sklepie. Potem S. odwiedzała nas co tydzień. Któregoś dnia zaproponowała, że jak zatrudnię w wypożyczalni kaset męża pewnej kontrolerki ze skarbówki, policjanta, który wyleciał za wódkę, będę miał spokój. Zatrudniłem.

A potem miały być kolejne żądania, m.in., milardowej (w starych zł) łapówki dla innego pracownika izby. - To było w styczniu 1992 r. - precyzuje Paluch. - Myślę, że to była spółka S. i skarbówki.

Małgorzata S. stała się bohaterką innej afery, którą „Express” ujawnił. Prokuratura podejrzewa, że była dyrektorka ubezpieczalni Cigna-Stu (tu trafiła po opuszczeniu UOP) fałszowała dokumenty, wypisując na nich wirtualne świadczenia - wypadki i kataklizmy, których nie było. S. ukrywa się w Kanadzie. Twierdzi, że jest niewinna.

W sprawie J. Palucha pojawiają się inne znane nazwiska i nowe wątki. O nich wkrótce.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski