Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otwieramy mosty, czyli zamienił stryjek siekierkę na kijek - komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Nowy most nad Brdą. Na razie trzeba być nocnym markiem, by go spokojnie obejrzeć
Nowy most nad Brdą. Na razie trzeba być nocnym markiem, by go spokojnie obejrzeć Tomasz Czachorowski
Kto zwiedzenie długo wyczekiwanego w Bydgoszczy mostu ma dopiero w planach, niech lepiej, dbając o środowisko i stan swoich nerwów, zrobi to głęboką nocą. Za dnia bowiem rozjuszonego albo dla odmiany pogrążonego w korku w kompletnej apatii kierowcy raczej nie będą w stanie wprowadzić w lepszy nastrój ani widoki zaawansowanej budowli, ani mało już kojące tłumaczenia, że warto się teraz pomęczyć, by za czas jakiś cieszyć się owocami robotniczego trudu.

Trzy ostatnie dni ubiegłego tygodnia spędziłem daleko od Kujaw i dlatego wrażenia związane z otwarciem nowego mostu nad Brdą pomiędzy Kapuściskami i Bartodziejami mogłem jedynie lizać przez szybkę mojego smartfonu, wyświetlającego bydgoskie newsy.
W poniedziałek jeszcze przed pracą postanowiłem nadrobić zaległość i przejechać się nową przeprawą. Nie zdążyłem. Kto sobie wyobrażał, że nowy most spowoduje, że przez rzekę będzie się przejeżdżało szybciej, szybko dojdzie do wniosku, że logika czasem wiedzie człowieka na manowce, a w każdym razie wiedzie tam kierowcę w Bydgoszczy.

Do nowego mostu chciałem otóż dotrzeć od ulicy Fordońskiej, przejechawszy wcześniej starym mostem, konkretnie Pomorskim. I co się okazało? Kolejka samochodów zmierzających na ten most, mimo że była to godzina prawie jedenasta, a więc dawno po porannym szczycie, zaczynała się dobre 200 metrów przed rondem Toruńskim. Otwarcie nowego mostu drogowcy połączyli bowiem ze spowalniającym ruch początkiem jakieś remontowej dłubaniny na moście starym. Przeciśnięcie się do ronda Fordońskiego zajęło mi w związku z tym ze 20 minut więcej niż wcześniej w tym miejscu i o tej porze, toteż dalszy ciąg krajoznawczej wycieczki musiałem odłożyć na później.

Później nastąpiło tego samego dnia po pracy, w popołudniowym szczycie. Tym razem nie sprawdziłem drożności mostu Pomorskiego, bo w ulicę Fordońską wjeżdżałem z Jagiellońskiej. I była to zmiana niczym w przysłowiu „Zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Pokonanie dystansu od ronda Fordońskiego do prowizorycznego rondka przy skrzyżowaniu Fordońskiej i Kazimierza Wielkiego zabrało mi prawie pół godziny życia, a kolejne 10 minut przejazd nową trasą nad Brdą.

Kto zatem zwiedzenie długo wyczekiwanego mostu ma dopiero w planach, niech lepiej, dbając o środowisko i stan swoich nerwów, zrobi to głęboką nocą. Za dnia bowiem rozjuszonego albo dla odmiany pogrążonego w korku w kompletnej apatii kierowcy raczej nie będą w stanie wprowadzić w lepszy nastrój ani widoki zaawansowanej budowli, ani mało już kojące tłumaczenia, że warto się teraz pomęczyć, by za czas jakiś cieszyć się owocami robotniczego trudu.

A propos, podobną argumentacją poczęstował ostatnio bydgoszczan podczas sesji rady miasta prezes Miejskich Wodociągów i Komunikacji. Mówił, jak łatwo się domyślić, o koncepcji miasta gąbki i 108 zadaniach, które dzielą nas od tej współczesnej wersji szklanych domów z „Przedwiośnia”.

- Jesteśmy mniej więcej na poziomie wykonania 50 procent – wyjaśniał prezes. - Powoduje to uciążliwości i utrudnienia, ale są one warte poniesienia w sensie korzyści, które przyniesie projekt – przekonywał.

Może warte, może niewarte – pełną wiedzę na ten temat będziemy mieli dopiero za wiele lat, kiedy po obecnym prezesie MWiK pozostaną już tylko zdjęcia w jubileuszowym albumie. Wizja drugich 50 procent „uciążliwości i utrudnień” na razie jednak mnie przede wszystkim przeraża. Mam bowiem wrażenie, że przez miasto z tygodnia na tydzień przedrzeć się coraz trudniej. I gdy przypomnę sobie moje pełen otuchy i wiary komentarze do informacji o rozbudowie kanalizacji deszczowej z początku tegorocznych wakacji, to sam się dziwię własnej naiwności. Naiwności dziennikarza z 32-letnim stażem w lokalnej prasie. Lipcowy początek robót na Gdańskiej, Mickiewicza i Słowackiego to był łagodny zefirek w porównaniu z wichurą, jaką dziś na bydgoskich ulicach przeżywamy. Czy przed nami jeszcze huragan?

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera