Premier Nowej Zelandii już od dawna poddawała w wątpliwość prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych, które przysługuje pięciu stałym członkom: Wielkiej Brytanii, Chinom, Francji, Stanom Zjednoczonym i Rosji. Według Ardern przeprowadzenie reformy Rady Bezpieczeństwa ONZ pomoże "zapewnić, że jej znaczenie się nie zmniejszy".
Potrzeba zmian w Radzie Bezpieczeństwa ONZ
- Świat jest "cholernie" zagmatwany, ale musi odejść od polaryzacji i biało-czarnego podejścia do konfliktu - powiedziała na forum Ardern. Następnie odniosła się do rosyjskiej inwazji na Ukrainę i coraz mocniejszych napięć pomiędzy światem a Chinami.
Premier Nowej Zelandii odniosła się krytycznie wobec wzmacniania światowych sojuszy. Według niej wojna nie może być pokazywana jako konflikt "demokracja kontra autokracja" lub "nieunikniony kierunek" napięć pomiędzy rywalizującymi ze sobą państwami.
- Podejmując wszelkie możliwe działania mające za zadanie odpowiedzieć na agresję Rosji i pociągnąć ją do odpowiedzialności, musimy pamiętać, że zasadniczo jest to wojna Rosji" - powiedziała Arden, cytowana "The Guardian".
Wpierający Rosję muszą ponieść konsekwencje
Podała także, że państwa, które pokazują "jawne i bezpośrednie wsparcie" Federacji Rosyjskiej muszą zmierzyć się z konsekwencjami takiego działania. Za przykład premier Nowej Zelandii podała Białoruś oraz Chiny, które do tej pory nie potępiły rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ardren poruszyła także moment roli Chin na Indopacyfiku. Wezwała do dialogu i współpracy.
- W obliczu napięć, jakich wzrost obserwujemy, łącznie z regionem Indopacyfiku, dyplomacja musi stać się najsilniejszym narzędziem, a deeskalacja najgłośniejszym wezwaniem - zaapelowała Ardern.
Źródło: PAP
