Rozumiem, że opłaty za drugiego i kolejne psy spółdzielnia wprowadziła jako coś w rodzaju „podatku od luksusu”.
Coś w tym jest, tyle że podatkowi temu dobrowolnie poddają się dziś wszyscy ludzie, którzy odpowiedzialnie decydują się na posiadanie psów, także jednego. Mój jeden Omar, który do olbrzymów nie należy, pochłania miesięcznie 15-kilogramowy worek suchej karmy. W promocji kupuję ją za 160-170 zł. Raz do roku na podstawowe szczepienia trzeba wyłożyć 200 zł. Smycz, obroża, szelki spacerowe to kolejne minimum 200 zł. Omar w parę miesięcy zniszczył już dwie smycze, obrożę i szelki.
Co by się stało, gdybym we wrześniu ubiegłego roku litościwie nie przyjął szczeniaka pod swój dach? Pewnie żyłby w schronisku na koszt wszystkich nas lub siejąc popłoch, grasował po zaułkach i polach.
