Gdy już człowiek „skazany” na socjalne lokum jest skategoryzowany albo jako menel, albo jako ofiara, dyskusja przenosi się na system.
I tu, w zależności od życiowej wiedzy, narzekamy na urzędniczą powolność, załatwiactwo, niemożniactwo, brak emptii, etc. A na koniec: za co oni biorą pieniądze.
PRZECZYTAJ:Lokatorzy z bydgoskiego Łęgnowa sami sobie zgotowali ten los
Nie jestem fanem urzędników, bo wielu z nich zapomina, że pełni rolę służebną wobec społeczeństwa, ale tym od przydziału mieszkań socjalnych, tak po ludzku , trochę współczuję.
Nasze oczekiwania wobec nich to wywalanie do „gett” pijaków i awanturników niepłacących czynszu, ale tak, żeby nie byli wykluczeni, bo spatologizują się do reszty.
Chcemy też sprawiedliwego rozdziału mieszkań dla ludzi, którzy tylko trochę się w życiu potknęli. Najlepiej, żeby pierwsi i drudzy nie mieszkali razem, ale żeby też nie mieszkali koło nas i żeby ich