Cóż, pokolenia dziatwy nie są więc wcale tak różne od siebie, jak nam się wydaje. Bo przecież obu malcom chodzi generalnie o to samo. Żeby mieć albo dostawać pieniądze i nie męczyć się pracą. No, może tylko skala oczekiwań jest dziś jakaś inna...
Mamy Dzień Dziecka, posmęćmy więc trochę na temat tych małoletnich. Bo cóż widzimy? Mieliśmy w Polsce pokolenia dzieci komuny, dzieci transformacji, dzieci stabilizacji i względnego dobrobytu, a teraz rosną już nam dzieci tych dzieci. Wiemy, że podobno mają mieć gorzej niż rodzice, a na pewno nie wykonają już takiego skoku, jak dziadkowie. Wychowują je rodzice, którzy sami dorastali w duchu „niech ma, czego ja nie miałem”, co sprawiło, że stali się pokoleniem z trudem znoszącym jakiekolwiek trudy. Wystarczy spytać nauczycieli - oficjalnie powiedzą o cudnym partnerstwie z mamusiami i tatusiami, na offie o pogubionych i roszczeniowych rodzicach, którzy mają nieustanne pretensje do wszystkich, że nikt nie wychował ich dzieci.
A wracając do 1 czerwca... Będę szczery - to najbardziej niepotrzebne dziś święto w całym roku. Bo czy naprawdę dzieci na nie czekają? Rodzice obsypują je atrakcjami cały rok, szkoła myśli tylko o tym, jak je zabawić i ułatwić im życie - stąd te wszystkie nocki w szkole, szczęśliwe numerki, dni bez klasy. Kolejny festyn na Dzień Dziecka? Co to za atrakcja? A to, czego dziecko potrzebuje dziś najbardziej - narzędzie komunikacji, funkcjonowania w społeczności, a jak trzeba, to i agresji - czyli smartfon, zmienia się na nowy, kiedy popsuje się poprzedni. Nikt nie czeka z tym na 1 czerwca.
No i mamy niepotrzebny Dzień Dziecka, kompletnie ignorowany Dzień Ojca (no, proszę, kiedy przypada?), Dzień Matki - przede wszystkim gloryfikujący rodzicielstwo. Mamy nawet Dzień Misia i Dzień bez Samochodu. A nie mamy Dnia Rodzica, czyli tego, kto mozolnie wychowuje, robiąc z malucha człowieka i obywatela. No ale cóż, nikt, kto musi też zakazywać i nakazywać, nie jest popularny.
I jeszcze jedno - odwołano w tym roku sejm dzieci i młodzieży, co - ku mojemu zdziwieniu - wszystkich załamało. Mnie niespecjalnie. Bo ja byłem załamany, kiedy oglądałem te pomniejszone kopie Trzaskowskich czy Jakich, powtarzające to, co tamci, tylko bardziej. Bo kto dziecku zabroni.