Debata tylko potwierdziła wszystkie podziały. Dla Włocławka, borykającego się z 16-procentowym bezrobociem, problem Bydgoszczy ze znalezieniem pracowników jest science fiction. Podczas gdy przedstawiciele mniejszych miejscowości mówili o zrównoważonym rozwoju, prezydent Bydgoszczy brutalnie uświadamiał im, że z ekonomicznego punktu widzenia to do miast należy kierować najwięcej pieniędzy, bo tylko wtedy się zwrócą.
PRZECZYTAJ:Nadzwyczaj jałowa sesja [OKRĄGŁY STÓŁ WE WŁOCŁAWKU]
Sama debata była kuriozalna. Rozpoczęto ją o godzinie 13.30, a pierwsze dwie godziny zajęły wystąpienia urzędników marszałka. W czasie wystąpienia prezydenta Bydgoszczy podano kanapki, więc sala opustoszała. Włocławek, mimo że był gospodarzem, został w dyskusji zmarginalizowany. Zorganizowano ją po to, by spuścić powietrze z samorządów i radnych, którzy - już nie tylko w Bydgoszczy - zaczęli skarżyć się na politykę marszałka. Okazało się, że - według niego - źle rozumieją liczby.
