Mam wątpliwości. Owszem, nie wolno mi aplikować sobie procentów na wodzie, ale czy nie mogę także wziąć udziału w wyprawie, wypiwszy małe co nieco jeszcze na brzegu?
Tu już zdania są podzielone. W artykule w poważnym dzienniku „Rzeczpospolita” przeczytałem na przykład: „Podczas pływania kajakiem, łódką, żaglówką czy motorówką zawsze trzeba być trzeźwym. Prawo zabrania bowiem korzystania ze sprzętów wodnych osobom, które spożywały alkohol”.
Natomiast na prowadzonej przez panią adwokat i zapaloną żeglarkę stronie internetowej „Prawo dla żeglarzy” znalazłem nieco inną wykładnię przepisów: „Prowadząc w ruchu wodnym statek lub inny obiekt pływający niebędący pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości, po użyciu środka działającego podobnie do alkoholu lub pod wpływem środka odurzającego podlegasz karze grzywny - tak stanowi art. 35 ustawy z dnia 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych. Takie postępowanie prowadzi się na podstawie ustawy z dnia 24 sierpnia 2001 r. - Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Powyższe uwagi dotyczą osób, które kierują jachtem. Osoby będące jedynie pasażerami, nie muszą z tą trzeźwością pilnować się tak rygorystycznie. Będąc jednak kierownikiem imprezy, jesteś odpowiedzialny za bezpieczeństwo załogi, a ciężko jest utrzymać pijaną załogę w ryzach”.
Wynika z tego, że choć to ryzykowne, jednak można być pasażerem na wodzie po drinku wypitym na lądzie. Nikomu tego nie polecam, podobnie jak nie polecam fałszowania rzeczywistości, w tym prawnej, nawet w zbożnym celu. Najwięcej w tej sytuacji zależy od szefa wodnej wyprawy, np. sternika jachtu. Ten zawsze może zastrzec: z pijanymi nie płynę! I oby miał tak silną wolę.
