Mechanizm oszustwa jest niezwykle prosty i aż dziwne, że może działać. Do ofiary dzwoni telemarketer lub automat. Rozmowa zaczyna się od pytania "czy mnie pani/pan słyszy?". Wystarczy powiedzieć "tak" - wtedy zaczynają się problemy.
Ofiary tego procederu po zakończonej rozmowie dostawały olbrzymie rachunki za produkty i usługi, których nigdy nie chciały nabyć. Potwierdzeniem miały być zmanipulowane nagrania, wykorzystujące nagrane "tak". Oszuści wykorzystywali fakt, że taka odpowiedź padła, ale w zupełnie innym kontekście.
Jak podaje portal CNET, na taką formę oszustwa dawały się nabrać firmy. Wraz ze wzrostem zabezpieczeń, oszuści znaleźli nowy cel - zwykłych konsumentów.
Jak podaje portal Noizz.pl, w Polsce również dochodziło do wielu nadużyć telemarketerów, z których ciężko się było wyplątać, nawet wtedy, gdy w sprawie interweniował UOKiK. Urząd mówi krótko "telemarketer, handlowiec, doradca nie może wprowadzać w błąd".
Oszuści oprócz naszego "sakramentalnego" "tak", po takiej naciąganej rozmowie otrzymywali również informacje na temat tego, że odbieramy numery od nieznajomych i wchodzimy z telemarketerami w dyskusję.
W tym przypadku, najlepiej nie odbierać telefonu od nieznajomego numeru. Jeśli to już się stanie, należy, w przypadku natarczywości i nachalnych pytań telemarketera, skutkujących odpowiedzią "tak/nie", natychmiast się rozłączyć.
Nie należy podawać żadnych danych osobowych, jeśli nie wiemy, kto do nas dzwoni. Jeśli pojawi się obawa, że doszło do przestępstwa, należy zapisać numer dzwoniącego, sprawdzić swój rachunek bankowy, a potem powiadomić policję.
