Do sytuacji, o której mowa, miało dojść w poniedziałek 5 października.
Na umówioną wizytę w Centrum Onkologii w Bydgoszczy zgłosił się pacjent z powiatu żnińskiego. Od soboty powiat ten, jako drugi obok aleksandrowskiego w Kujawsko-Pomorskiem, znajduje się w strefie czerwonej. Oznacza to, że na tym terenie odnotowano powyżej 12 na 10 tysięcy mieszkańców. W strefie czerwonej obowiązują dodatkowe obostrzenia, m.in. wprowadzono obowiązek noszenia maseczek w przestrzeni publicznej, także na świeżym powietrzu i ograniczono liczbę osób na weselach (do 50).
Wizyty w Centrum Onkologii nikt jednak nie odwołał. Dlatego też pacjent zgłosił się na nią w wyznaczonym terminie. - Pobrano mu krew, a następnie czekał na wizytę - opowiada opiekun pacjenta. - Gdy nadeszła jego pora na wchodzenie do gabinetu, wyszła z niego pani doktor. Powiedziała, że niestety, ale nie może go przyjąć, ponieważ przyjechał z czerwonej strefy, a szpital ma takie procedury.
Choremu nie pozostało nic innego jak wrócić do domu.
O wyjaśnienie sytuacji, do której miało dojść w poniedziałek, poprosiliśmy Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Placówka twierdzi, że nie ma żadnych procedur, które zakazywałyby przyjmowania przez lekarzy pacjentów z czerwonej czy jakiejkolwiek innej strefy.
- Działają wszystkie nasze poradnie, są otwarte wszystkie gabinety i przyjmujemy wszystkich pacjentów. Strefa, z której przyjeżdża pacjent, nie ma tu żadnego znaczenia - zapewnia Agnieszka Bielińska, rzeczniczka Centrum Onkologii. - Nie możemy przecież odmówić świadczeń chorym, którzy przyjeżdżają do nas z całej Polski. Dziś trudno tę sytuację dokładnie wyjaśnić, ale jeśli zaistniała, przepraszamy za nią pacjenta. Było to jakieś nieporozumienie.
Agnieszka Bielińska wyjaśnia, że poradnie udzielają również teleporad. - Teleporadę mogą uzyskać również pacjenci ze stref podwyższonego ryzyka, pozostający w okresie kontroli. O tym, czy ma być udzielona teleporada, decyduje lekarz. Natomiast pacjenci pierwszorazowi są przyjmowani na miejscu w gabinecie - mówi. - Jeśli pacjent potrzebuje bezpośredniego kontaktu z lekarzem, może przyjechać do poradni.
Na problemy z przyjęciem do lekarzy skarżą się chorzy w całym kraju, także w regionie. Tragicznie zakończyła się historia 70-letniego mężczyzny z powiatu rypińskiego , który był zakażony koronawirusem i zmarł, ponieważ nie było dla niego miejsca na intensywnej terapii. Gdy wreszcie się znalazło, chory już nie żył. Między szpitalami w regionie krążył z kolei 77-letni mężczyzna z Włocławka z podejrzeniem COVID-19, bo brakowało w nich miejsc (opisały to Fakty tvn). Na szczęście pacjent w końcu trafił do szpitala.
