Nie lubię - choć muszę to robić codziennie - jeździć Gdańską.
Ani jako kierująca, ani jako... kierowana, pasażerka tramwaju. W obu tych postaciach do szału doprowadzają mnie (i innych, jak sądzę) niefrasobliwi kierowcy aut, parkowanych „po uważaniu”. Gdańska jaka jest, każdy widzi. Szersza nie będzie, tramwaj też tam zostanie, trzeba więc - jak słusznie podpowiada szef ratuszowego wydziału komunikacji - zacząć myśleć. Nie tylko przy prowadzeniu, ale i przy parkowaniu samochodu. I, uprzedzając szowinistyczne żarty, nie jest to tylko domena blondynek za kierownicą. Mówię to, na przykład, do tego kierowcy peugeota, który wczoraj zajął trzy miejsca parkingowe przed przychodnią przy Gdańskiej...