Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Narodowe” jednostki na wojnę z Ukrainą. Putin otworzył puszkę Pandory

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Kreml wciąż szuka nowych źródeł zasilania ludźmi wojsk walczących na Ukrainie
Kreml wciąż szuka nowych źródeł zasilania ludźmi wojsk walczących na Ukrainie kremlin.ru
Rosyjskiej armii na Ukrainie sprzętu i amunicji nie brakuje. Brakuje ludzi, którzy by z niej korzystali. Jednak Władimir Putin wciąż chce uniknąć powszechnej mobilizacji. Dotychczasowa cicha mobilizacja wiele nie dała, węc Kreml wpadł na nowy pomysł. Więcej może być jednak z niego dla Moskwy kłopotów niż zysków.

Kreml obawia się ogłaszać powszechną mobilizację, bo zaprzeczałoby to twierdzeniom Putina, że Rosja nie prowadzi z Ukrainą wojny, ale „operację specjalną”. Jednak wobec rosnących strat w walkach jakoś stan osobowy wojsk trzeba uzupełniać. Moskwa znalazła właśnie nowy sposób. Władze obwodów i republik dostały z Kremla polecenie, aby formować regionalne bataliony na wzór tego, co od początku kampanii robi w Czeczenii Ramzan Kadyrow.

Środki finansowe na to są, Moskwa przekazuje je do regionów. Formowanie regionalnych jednostek jest tym pilniejsze teraz, gdy kończy się wiosenny pobór do wojska, zaś rekrutacja ochotników, mimo oferowania coraz większych pieniędzy za służbę na Ukrainie i podnoszenia wieku dopuszczającego do służby, wypada dość blado.

Wciąż za mało

Rosja nie podaje żadnych danych na temat liczebności jej sił na Ukrainie. Ale z nieoficjalnych przecieków wynika, że to ok. 200 tys. sił z Federacji Rosyjskiej plus ok. 50 tys. z „republik ludowych” okupowanego Donbasu. Ćwierć miliona ludzi – zdecydowanie za mało, żeby pokonać Ukrainę. Czy da się zwiększyć znacząco liczebność wojsk wojujących z Ukraińcami bez ogłaszania powszechnej mobilizacji?

Kończy się właśnie wiosenny pobór do sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. To ok. 134 tys. mężczyzn w wieku 18-27 lat. Pozwoli to załatać dziury w siłach walczących z Ukrainą. Ale nie pozwoli tych sił zwiększyć. Zwłaszcza, że rosyjskie prawo zabrania wykorzystywania poborowych w wojnach zagranicznych - zakaz, który rosyjski rząd naruszył, ale nie w sposób masowy, od czasu inwazji na Ukrainę, a który Putin zobowiązał się utrzymać i ukarać każdego dowódcę, który wykorzysta poborowych bez ich pisemnej zgody. Zgodnie z prawem, poborowi w ogóle nie mogą być wysyłani do walki, jeśli nie przeszli co najmniej czteromiesięcznego szkolenia, a Moskwa wielokrotnie powtarzała, że nie będzie wysyłać poborowych na Ukrainę, ale od czasu inwazji było kilka potwierdzonych przypadków wysłania niedoświadczonych żołnierzy do walki. Ci poborowi mogą natomiast pójść do jednostek w Rosji, gdzie wejdą w miejsce innych żołnierzy, których wyśle się na Ukrainę.

Z kolei rekrutacja ochotników, prowadzona głównie na obszarach wiejskich z dala od Moskwy i innych wielkich miast, nie dała wyniku oczekiwanego przez Kreml. Scedowanie na regiony tworzenia ich własnych jednostek na potrzeby wojny na Ukrainie pokazuje, z jakimi brakami kadrowymi boryka się rosyjskie wojsko. Nie przypadkiem zresztą komisja obrony Dumy Państwowej FR zatwierdziła niedawno poprawki pozwalające absolwentom szkół na natychmiastowe zawieranie kontraktów wojskowych, a nie jak obecnie po trzech miesiącach obowiązkowej służby wojskowej.

Armie federalna i regionalne?

W założeniu jednostki wojskowe noszące nazwy republik mają przyciągać więcej rekrutów z tych republik. Żołnierzy, którzy będą bardziej zmotywowani do walki pod flagą np. Kałmucji czy Inguszetii niż Federacji Rosyjskiej. Ten czynnik sprawia, że dużo mniej wiadomo o postępach w formowaniu regionalnych jednostek w obwodach etnicznie rosyjskich, obwodzie pskowskim czy riazańskim. Wiadomo, że swoją jednostkę formuje Moskwa. W całym kraju gubernatorzy spieszą się z tworzeniem takich jednostek, bo finansuje to Moskwa. A pieniądze nie są małe. Wielu młodych mężczyzn zapisuje się do takich jednostek zarówno z powodu patriotyzmu, narodowego lub lokalnego, jak i dlatego, że takie jednostki oferują wynagrodzenie pięć do dziesięciu razy większe niż to, które można zyskać w gospodarce cywilnej.

Choć tworzenie takich jednostek odbywa się obecnie w całej Rosji, to szczególnym celem jest Kaukaz Północny, gdzie panują jedne z najniższych standardów życia i wynagrodzeń w całym kraju. Na przykład w Dagestanie służba wojskowa od dawna jest postrzegana jako poważny awans społeczny, zapewniający lepsze zarobki i mobilność ekonomiczną niż w innych przypadkach. Wśród dagestańskich żołnierzy kontraktowych bardzo duży odsetek ma wyższe wykształcenie, ale po studiach nie mogli znaleźć odpowiedniej pracy. Te „narodowe” jednostki są tworzone głównie z żołnierzy kontraktowych, którzy przeszli wcześniejsze szkolenie wojskowe i byli celem lokalnych kampanii rekrutacyjnych.

Jedna po drugiej, władze republik północnokaukaskich zapowiadają tworzenie ochotniczych jednostek do walki z Ukrainą. Dagestańska kompania strzelców ma powstać na bazie 136. Brygady Zmotoryzowanej w Bujnaksku. Kontrakty z regularnymi rosyjskimi świadczeniami wojskowymi podpisywane są na trzy miesiące z możliwością przedłużenia. Do jednostki zapraszani są mężczyźni w wieku do 50 lat. W Inguszetii władze regionalne tworzą kompanię inguską w ramach 34. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych. Władze Inguszetii obiecują 100 tys. rubli (ok. 1800 USD) premii za przyjęcie do wojska oraz 300 tys. rubli (ok. 5500 USD) miesięcznie (wraz ze wszystkimi świadczeniami) od rządu rosyjskiego. Kałmucja, która od północy graniczy z Dagestanem, również przygotowuje się do wysłania na ukraiński front kompanii ochotników. Gubernator zapowiedział premię za zapisanie się do wojska w wysokości 30 tys. rubli (ok. 550 USD).

Kreml otworzył puszkę Pandory?

Wciąż nie jest jednak jasny status nowo tworzonych „narodowych” jednostek. Czy zostaną oficjalnie zakwalifikowane jako personel wojskowy w Ministerstwie Obrony FR, czy też uznane za jednostki paramilitarne lub najemne, co może pozostawić ich w prawnej szarej strefie. Niektórzy rezerwiści w nowo utworzonych jednostkach „narodowych” wierzyli, że podpisują kontrakt na służbę w siłach zbrojnych FR, ale w rzeczywistości byli klasyfikowani inaczej i nie otrzymywali tych samych świadczeń socjalnych i gwarancji wynagrodzenia, które są zapisane w prawie dla personelu wojskowego.

Czy zasilenie wojsk na froncie takimi „narodowymi” kompaniami czy batalionami może zmienić sytuację militarną? Raczej nie. Takie formacje są słabo kontrolowane i słabo zdyscyplinowane. Stanowią zagrożenie nie tylko dla ludności cywilnej Ukrainy, ale także dla innych jednostek armii rosyjskiej. Po pierwsze, to słabo przeszkolone jednostki. Po drugie, ich pojawienie się zwiększa ryzyko konfliktów w łonie samej rosyjskiej armii. Skoro już dochodziło do regularnych starć Buriatów z Czeczenami, to można sobie wyobrazić, co będzie się działo, gdy pojawią się „wojska” Inguszów, Czerkiesów, Dagestańczyków czy Kałmuków.

Należy też przy tym wszystkim pamiętać o jednym: pozwolenie ośrodkom regionalnym na tworzenie swych „narodowych” jednostek to otwarcie puszki Pandory. Może bowiem zachęcać regiony do dążenia do większej niezależności od Moskwy, tak jak to ma miejsce w Czeczenii. W najgorszym scenariuszu takie „narodowe” bataliony mogą stać się wręcz zalążkiem „narodowych” sił zbrojnych, podległych władzom regionu, a nie Moskwie. Szalenie niebezpieczne w kontekście możliwych przyszłych napięć wewnątrz Federacji i dążenia szczególnie niektórych narodowych republik do większej samodzielności.

lena

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Narodowe” jednostki na wojnę z Ukrainą. Putin otworzył puszkę Pandory - Portal i.pl