Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Zachodzie bez zmian

Redakcja
Wschodni Europejczyk wzrok ma z reguły dziki. Niedogolony jest, niedomyty, zachować się nie umie.

No i mota się biedaczyna między służeniem jakiejś niecnej dyktaturze, a heroiczną walką o wolność. Generalnie - typ lekko straszny. Jeśli ktoś myśli, że ten stereotyp zdechł na Zachodzie z dobrą dekadę temu, to się niestety myli. Co prawda mieszkańcy fikcyjnego Czerkiestanu mówią - jak mi się zdaje - po ukraińsku, ale jak przyznał któryś z twórców filmu "Przychodzi facet do lekarza", równie dobrze mogliby mówić po polsku. Nie mieli brzmieć tylko zbyt rosyjsko.

Ale czy można się wściekać na Dany'ego Boona, że gra na stereotypach jak na harmonii? Nie można. W końcu robi to od zawsze, a w swoim najlepszym filmie, "Jeszcze dalej niż północ", nabijał się ze stereotypów jak najbardziej francuskich, aż huczało. Pretensje można mieć o coś zupełnie innego - że "Przychodzi facet do lekarza" to jednak wyraźnie słabsza komedia niż "Jeszcze dalej..." A może inaczej - zdecydowanie nie tak wyrafinowana, bo dowcip tu prostszy, a fabuła w pewnym momencie odjeżdża w złą stronę. Choć - przyznajmy szczerze - lud kinowy bawi się znakomicie.

Ale początek filmu jest całkiem, całkiem, bo Dany Boon wziął tym razem na tapetę różne mieszczańskie choroby XXI wieku w państwie dobrobytu. Choroby i patologie różnego kalibru oczywiście. Jest tu więc i hipochondria, i znacznie bardziej dotkliwa samotność. Jest podświadoma zgoda na oszustwo wirtualnego świata, i jest płytkość intelektualna. Jest wreszcie pięknoduchowskie naiwniactwo i zasypywanie własnych deficytów pomocą maluczkim... Ogląda się to przyzwoicie, choć w pewnym momencie ciągła jazda na hipochondrii głównego bohatera zaczyna być nieco nużąca. Druga część filmu, a przede wszystkim wycieczka to fikcyjnego Czerkistanu, to już jednak zbytek atrakcji. Trochę za mało robi się to wszystko satyryczne, a za bardzo burleskowe. Szczególnie, że żarty są jednak takie sobie.

Tak więc oglądamy opowieść o pewnym fotografiku, robiącym zdjęcia do internetowego informatora medycznego. Mężczyzna jest hipochondrykiem, każdy kontakt międzyludzki to dla niego zagrożenie inwazją bakterii Chciałby jednak zbudować sobie normalny związek z partnerką. Pomaga mu w tym lekarz, od lat prowadzący pacjenta i mający go już serdecznie dosyć. Doktor dość ma zresztą również własnej siostry, wspomagającej imigrantów z "kraju dziadków", czyli Czekriestanu. Pewnego dnia nasz hipochondryk zostaje wzięty za bohatera walk o Czerkiestan, pana Miroslava.

Dany Boom i jego paczka (świetny Kad Merad) to jedno z ciekawszych zjawisk w europejskiej komedii - ich filmy we Francji kładą na łopatki amerykańskie produkcyjniaki, a i w innych krajach też radzą sobie znakomicie. Po "Przychodzi facet..." chciałoby się jednak zacytować klasyka od Dorna i Saby: Panie Dany i Kadzie, nie idźcie tą drogą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!