Zobacz galerię: W Zachemie czai się śmierć
[break]
Pojechaliśmy na teren starego Zachemu - w najbardziej niebezpieczny jego rejon - do dawnej, zbudowanej w latach 60. wytwórni chloru. Wielkie budynki sypią się w oczach. Przestały być używane w latach 70. Stalowe osłony wentylatorów są wykuwane przez złomiarzy. Tym, którzy wchodzą do środka, grozi kalectwo, bo resztki szyb z oszklonego kiedyś dachu mogą im runąć na głowę. Płotów nie ma, drzwi wszędzie otwarte...
Najgorsze było jednak wewnątrz - w jednym z pomieszczeń porzucono dziesiątki opakowań z chemikaliami. Od litrowych butelek po kilkudziesięciolitrowe beczki. Na etykietach - Combititrant, alkohol metylowy, Metatin. Mają znaczki ostrzegające o niebezpiecznych środkach. Butelki są pełne.
Na miejscu pojawiły się policja i straż pożarna. - Niestety, przez to, że teren jest już otwarty, może być tam niebezpiecznie - stwierdza Tomasz Płaczkowski, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy.
Ustaliliśmy, że teren i obiekty dawnej wytwórni chloru należały do Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Ten sprzedał je firmie Natural Chemical Products. Jej udziałowcem był upadły Zachem. Zajmowała się ona tym, co częściowo robił Zachem - wytwarzała pianki. Sąd ogłosił upadłość NCP na początku 2013 roku.
Robert Dobrosielski, zastępca szefa wydziału zarządzania kryzysowego bydgoskiego ratusza, mówi: - Ustaliliśmy, że obecnym właścicielem hali jest firma Cargo. Przedstawiciel firmy twierdzi, że chemikalia nie zostały porzucone, a dostęp do nich był możliwy, ponieważ w hali doszło do włamania.
- Policjanci wezwali na miejsce właściciela, zobowiązali go do zamknięcia budynku i zabezpieczenia terenu - mówi Maciej Daszkiewicz z bydgoskiej policji.
