Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na śluzach i całej Noteci

Paweł Antonkiewicz
- Z przystani przy Hallera barki odbierały cukier. Do młyna płynęło ziarno - mówi Eugenia Śliwińska, mieszkanka Nakła.

- Z przystani przy Hallera barki odbierały cukier. Do młyna płynęło ziarno - mówi Eugenia Śliwińska, mieszkanka Nakła.

Długo Pani mieszka nad samą rzeką?

W tym roku, dokładnie 10 czerwca, miną 52 lata, kiedy zamieszkałam nad nią z mężem i dwojgiem dzieci. Jednak jeszcze przed wojną Noteć to była jakby mój drugi dom. Mieszkaliśmy wtedy na Półwiejskiej, ale tata był flisakiem&<!** Image 2 align=none alt="Image 184879" sub="Stefan Śliwiński na holowniku „Maciuś”, którym Alojzy Kaczmarek transportował materiały potrzebne do remontu śluz i kanału, bagrował Noteć / fot. archiwum">

Pływała Pani na tratwach?

Pływałam. Tata razem z drugim flisakiem, Grymus się nazywał, a był jeszcze inny, którego nazwiska nie pamiętam, spławiał drzewa z Bydgoszczy, z Brdyujścia do Gorzowa Wielkopolskiego. Kiedy docierał do śluzy Józefinki, czekałam tam na niego i płynęliśmy do dziewiątej śluzy.

To była praca sezonowa?

Jak każda na rzece. Tata pływał od wiosny do jesieni, a zimą pracował w Brdyujściu. Taki rejs z Bydgoszczy do Gorzowa trwał trzy tygodnie, po których był w domu 2-3 tygodnie, a potem znowu w Brdyujściu wiązali tratwy i we dwóch płynęli do Gorzowa. Na tratwie mieli budkę, w której spali i jedli. Tata przed wojną i w czasie wojny pracował u Niemca, który nazywał się Pfeffer. To był dobry Niemiec. Dostałam od niego pokój dla lalek z mebelkami, a potem tata przywoził mi lalki. W czasie wojny uratował tatę przed obozem, kiedy jakiś szpicel doniósł, że miał niby zajmować się polityką.

Po wojnie wrócił na rzekę?

Prawie, bo już nie był flisakiem, a zatrudnił się w tartaku nad Notecią, który potem przekształcił się w państwową firmę Paged. Ja też tam pracowałam i poznałam męża Stefana. Pobraliśmy się w 1950 roku. Zarząd dróg wodnych potrzebował wtedy strażników i mąż się tam zatrudnił. Krótko mieszkaliśmy z dwojgiem dzieci w jednym pokoiku przy dziewiątej śluzie, a w 1960 roku przenieśliśmy się na ósmą. Mąż został tam śluzowym po Bielawskim i Borowskim, którzy przeszli na emerytury. Pracował na niej do 1992 roku.

Pani też była pracownikiem na śluzie?

Od tego 1960 roku przez pięć lat. Urodziły się jednak kolejne dzieci - mam ich czworo - i trudno było łączyć pracę z prowadzeniem gospodarstwa i wychowywaniem. Choć formalnie nie byłam pracownikiem zarządu, to jednak czasami pomagałam mężowi w pracy.

Co należało do obowiązków śluzowego?

To samo co teraz, śluzowanie barek i wszystkiego, co Notecią płynęło, od szóstej rano do osiemnastej. Teraz barkę, albo co innego widzi się na rzece rzadko i to jest wydarzenie, ale do niedawna, jeszcze w latach 80., pływało ich sporo. Jednego dnia trzeba było czasem się dobrze nakręcić od rana do wieczora.

Nakręcić?...

No tak, bo żeby otworzyć, albo zamknąć śluzę kręciło się wielkim kołem, które poruszało mechanizm. Ja też to robiłam. Kiedy płynęła barka od strony Bydgoszczy, dostawaliśmy sygnał z Józefinki, aby otwierać śluzę i wyrównać na niej poziom wody z tym na Krótkim Kanale Bydgoskim. My potem dawaliśmy taki sygnał na dziewiątą śluzę. Śluzowanie trwało 20 minut. A kręciliśmy tym kołem, bo nie doszła do nas nowoczesność. Od Bydgoszczy zakładali mechanizmy poruszane elektrycznie, doszli z tym chyba do Osowej Góry, a potem zabrakło pieniędzy i do dzisiaj śluzy w Nakle otwiera się ręcznie.

Co pływało po Noteci?

Barki kanałówki ciągnięte przez konia, który z Bydgoszczy do Nakła szedł chyba z osiem godzin. Berlinki ciągnięte przez holownik i barki motorowe.

A co było na tych barkach?

Z przystani przy Hallera, koło przedwojennego mostu, odbierało się cukier. Do młyna, który też miał swoją przystań, płynęło ziarno, a potem odbierano z niego mąkę. Kanałem Noteckim pływały barki z Gopła, które woziły też kamień wapienny z Piechcina, żwir. Specjalne barki transportowały też samochody. Potem to nagle się skończyło. Zniknęły koszarki, skończyło się bagrowanie rzeki, zniknęły barki&

I rodzinne tradycje na śluzach?...

Niezupełnie. Na dziewiątej śluzie pracuje dwóch synów mojej siostry, której mąż do emerytury był tam śluzowym.<!** reklama>

Wróci jeszcze ruch na Noteci?

Chyba tak. Jak jest ta nowa przystań, to pewnie więcej ludzi zatrzyma się teraz w Nakle. Teraz w czerwcu płyną starsi Niemcy do Elbląga i wracają jesienią, ale pewnie będzie ich więcej.

<!** Image 3 align=none alt="Image 184880" sub="fot. Paweł Antonkiewicz">

Teczka personalna:

Eugenia Śliwińska, mieszkanka Nakła

Mieszkanka Nakła od urodzenia, przed laty pracowniczka miejscowego tartaku nad Notecią, od tej pory związana też z rzeką, nad którą mieszka do dzisiaj. Żona strażnika wodnego, a potem śluzowego na śluzie 8 Nakło Zachód, gdzie też przez pięć lat była zatrudniona w latach, w których na Noteci odbywał się regularny ruch barek. Miłośniczka książek historycznych, także tych poświęconych rodzinnemu miastu.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!