Dziś jednak mistrz Twardowski spowszedniał na tyle, że o godz. 13.13, a zatem po południowej porze świadkami jego ukazania się na Rynku są jedynie przypadkowi piesi.
Można zaryzykować twierdzenie, że nikt już nie przychodzi na Rynek na przedstawienie z udziałem Twardowskiego. Inna sprawa, że od kiedy nie ma już towarzyszących śmiechowi czarnoksiężnika dymów i oprawa wizualna jest skromna, nie można temu się dziwić.
„Nasz” Twardowski wymaga nie tylko zmiany image’u, ale i koncepcji jego działania, inaczej pozostanie dodatkiem w tle, praktycznie niezauważalnym. Dziś wszystkie miasta mają dziesiątki figur na rynkach, placach i ulicach.
Najlepiej sprawdzają się te, które można dotknąć czy zrobić sobie z nimi zdjęcie, bądź są wyjątkowo oryginalne. Bydgoskiemu czarnoksiężnikowi jednego i drugiego brak.