Ostatnim przykładem jest zamknięcie cmentarzy. Powiadomiono o tym Polaków w piątek wieczorem, zaskakując tych, którzy groby zamierzali oczyścić i ustroić w sobotę. Efekt był taki, że w piątkowy wieczór wielu z nas popędziło na cmentarz na złamanie karku, byle zdążyć przed północą i mieć czyste sumienie, że zadbaliśmy o groby bliskich najlepiej jak można było zadbać w obecnej sytuacji.
Nie rozumiem, dlaczego premier i ministrowie tak długo zwlekali z podjęciem tej decyzji. W ubiegłym tygodniu sytuacja była klarowna. Nasz kraj niemal codziennie bił dobowe rekordy zakażeń koronawirusem i niestety zgonów w wyniku Covid-19. Z chlubnego wiosną dla Europy przykładu kraju, który dobrze radził sobie z zarazą, staliśmy się jesienią krajem, który na całym naszym kontynencie radzi sobie z pandemią najgorzej. Nie było zatem żadnego powodu, by decyzję o zamknięciu wszystkich cmentarzy w Polsce podjąć na trzy czy cztery dni przed Wszystkich Świętych. Rodacy dostaliby wtedy czas na spokojne uporządkowanie grobów, a sprzedawcy kwiatów i zniczy - na pozbycie się zakupionego przed świętem towaru.
Jeszcze raz pytam: dlaczego?
