W sytuacji, gdy miejsc parkingowych w okolicy szpitala MSW, przychodni rehabilitacyjnej boleśnie brakuje, a teraz na skutek szeroko zakrojonych robót kanalizacyjnych prawie ich nie ma, taka dezinformacja znaków jest irytująca. Jeszcze bardziej irytująca jest wyjątkowa gorliwość straży miejskiej, która szczodrze udziela mandatów, grozi blokadami na koła i wezwaniem lawety (900 zł, niedawno tego doświadczyłam).
Mieszkańcy Bydgoszczy cierpliwie i z pokorą (już mocno nadwątloną) znoszą koszmarne utrudnienia w ruchu, komunikacji miejskiej, parkowaniu, dlatego miło byłoby, gdyby zarząd dróg stawiał i malował znaki czytelne i jednoznacznie, a straż miejska z wyrozumiałością i życzliwością traktowała kierowców, szczególnie w tych miejscach, gdzie pozostawienie auta nie stanowi zagrożenia. Niestety są to chyba płonne marzenia. W piątkowe wieczory, gdy w okolicach filharmonii próbują gdzieś wcisnąć auto melomani, straż miejska jest bardzo aktywna. Podsumuję to komentarzem mojego zięcia: projekt miasto-gąbka w końcu wszedł w życie. Pochłania czas i pieniądze mieszkańców” - kończy bydgoszczanka.
Czas na moje dopowiedzenie. Dowódcy straży miejskiej sugeruję, by swoich ludzi, skoro już tam się kręcą, posłał do filharmonii. Muzyka ponoć łagodzi obyczaje.
