Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka bywa tylko jedna

Redakcja
Jasne, między pokoleniami rodziców i ich dzieciaczków zawsze zgrzytało i trzeszczało.

Bo inne doświadczenie życiowe, inne podejście do świata, inne możliwości, ba, nawet inne systemy wartości… Magicy od kina oparli już zresztą na tym masę produkcji różnorakich - i leciuchnych komedyjek, i całkiem poważnych rozprawek rodzinnych.

I niby nic się, jeśli chodzi o te „wojny domowe” , nie zmienia, a jednak zmienia się sporo - bo choćby codzienne życie tak nam przyspieszyło, że międzypokoleniowy dystans w niektórych dyscyplinach jeszcze nigdy nie rósł tak szybko. Choćby za sprawą rozwoju technologii, który życie dzieci zmienia znacznie dynamiczniej niż ich rodziców – co sprawia, że między pokoleniem cyfrowym, a analogowym powstaje przepaść. A mimo to pewne generalia nie zmieniają się nigdy. Jak choćby uczuciowe relacje i więzi między mamami, a ich pociechami.

Bo matka jest jak wiadomo tylko jedna i serce ma dla swojego dziecięcia zawsze przeogromne. No, jak uczą życiowie przypadki, może nie zawsze takie przeogromne, ale w końcu jak mamy do czynienia z filmową baśnią w odzieniu komedii obyczajowej, jak „Dzień Matki”, to kto by się tym przejmował… Powiedzmy sobie bowiem szczerze, „Dzień Matki” to jeden z tych filmów, które mają nas podładować i uradować, a do tego podkręcić dydaktycznie. I tyle. Że takie kino może irytować? Może. Tyle, że taki filmowy prozac entuzjastów ma na świecie co niemiara.

Dostajemy więc w „Dniu Matki” różne rodzinne historyjki, jakby rodem z jednego z polsatowskich odcinkowców, odgrywanych przez naturszczyków. Oto pewna mama ma paskudnie ciemnogrodzkie poglądy prawdziwej Amerykanki, a jedna z jej córek jest lesbijką, druga zaś ma męża Hindusa. Oto jedną panią opuścił mąż dla młodziutkiej piękności, więc zaczynają się targi o dzieci i trudne godzenie się z nową rolą. Oto pewien pan po śmierci żony zostaje ojcem i matką dla swoich cór, ale choć nie powinien, to wciąż żyje przeszłością. Oto pewna pani oddała niegdyś dziecię, które powiła nastolatką będąc, potem została wielką gwiazdą, a teraz serce jej macierzyńsko łka… Itd., itp. Oczywiście wszystko kończy się cudnie. Prawdziwi Amerykanie stają się otwarci na bliźnich, doceniając pana Hindusa i panią lesbijkę, która z partnerką - jako dwie mamy - wychowuje uroczego chłopca. Wszyscy się ze wszystkimi godza, jest uroczo i sympatycznie. A tak swoją drogą, bardziej to cieplutka i pogodna opowiastka obyczajowa niż soczysta komedia, bo specjalnie udanych żartów za dużo tu nie ma.

I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że oczekiwania co do „Dnia Matki” można było mieć większe… Reżyser Garry Marshall to weteran takiego kina – że wspomnieć „Pretty Woman” – do tego przygarnął całkiem spore grono aktorów, którzy potrafią nawet z błahostki zrobić perełkę, m.in. Julię Roberts, Kate Hudson czy Jennifer Aniston. Ale cóż, tym razem skończyło się na błahostce.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!