Bardziej irytuje mnie to, że ważne rozporządzenia, poważnie utrudniające i tak już ostatnio niełatwe życie 38-milionowego społeczeństwa, wprowadza się na łapu capu, nie przejmując się szczegółami, w których - jak wiadomo - tkwi diabeł.
We wtorek na przykład przez pół dnia śledziłem newsy w jednej z informacyjnych stacji telewizyjnych, czekając na dokładniejsze instrukcje dotyczące noszenia „osłon na usta i nos poza adresem miejscem zamieszkania lub stałego pobytu” - tak bodaj brzmi fragment wchodzącego w życie już w czwartek rozporządzenia. Rządowego uszczegółowienia doczekałem się dopiero o 14.40. Telewidzowie zadawali wcześniej masę pytań, w rodzaju: czy trzeba nosić maseczkę w samochodzie? Nie są to pytania osób szukających dziury w całym.
Rozumiem, że zarobiona po łokcie władza nie zawsze nadąża ze szczegółami do sformułowanej wcześniej zasady ogólnej. Ale żeby na półtorej doby przed wejściem w życie przepisu ludzie nie znali jeszcze konkretów? Ładny profesjonalizm...
