[break]
Kontrola NIK objęła lata 2012 - 2014. W Wojskowym Szpitalu Klinicznym szczegółowe badanie czasu pracy wykazało, że „dyżury planowano bez zapewnienia części personelu odpowiedniego odpoczynku. Stwierdzono liczne przypadki ciągłego, wielodniowego udzielania świadczeń, a jeden z lekarzy miał tylko 48 godzin odpoczynku w całym tygodniu” - czytamy w raporcie NIK o korzystaniu z usług zewnętrznych przez szpitale publiczne.
Jeszcze ciężej pracował jeden z lekarzy w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 imienia doktora Biziela. Tu dowiedziono, że jeden z lekarzy miał tylko 30 godzin odpoczynku w tygodniu. Oznacza to zatem, że w ciągu tygodnia przepracował aż 138 godzin!
Takie maratony nie są domeną bydgoską. Z podobnymi problemami borykali się bowiem także medycy z Torunia. Kontrola w tamtejszym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. Ludwika Rydygiera wykazała z kolei, że „lekarze rezydenci udzielali świadczeń zdrowotnych bez odpowiedniego odpoczynku”.
Tak było zawsze
- Tak jest, odkąd sięgam pamięcią - mówi Dariusz Ratajczak, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w województwie kujawsko-pomorskim. - W Polsce na jednego lekarza przypada dużo więcej pacjentów niż w większości innych państw Unii Europejskiej. Gdyby lekarze nie pracowali po godzinach albo na kilku etatach, okazałoby się, że Polaków nie ma kto leczyć - twierdzi.
Szef regionalnego związku zawodowego uważa też, że w szczególnie trudnej sytuacji są młodzi lekarze.
- Lekarz stażysta zarabia miesięcznie 2 tysiące złotych, a lekarz rezydent w szpitalu 3, 4 tys. zł. Za te pieniądze ciężko sie utrzymać, a co dopiero mówić o inwestowaniu w rozwój zawodowy czy podnoszeniu kwalifikacji poprzez uczestnictwo w seminariach i konferencjach. Z powodu niskich zarobków młodzi lekarze decydują się coraz częściej na wyjazd za granicę. Ci którzy zostają, pracują ponad siły, aby się utrzymać. A przemęczony lekarz to przecież zagrożenie dla pacjentów. Niestety, to błędne koło i potrzeba jest głęboka reforma całego systemu opieki zdrowotnej, by wyjść z tej sytuacji - mówi doktor Dariusz Ratajczak.
Zbyt mało młodych
Lekarze, którzy są na początku swojej zawodowej drogi potwierdzają, że łatwo nie jest. - Bez dodatkowych dyżurów byłoby ciężko mi się utrzymać. - opowiada „Expressowi” lekarz rezydent z jednego z bydgoskich szpitali. Zdarzało mu się pracować po... 300 godzin w miesiącu.
- Wiele osób myśli, że lekarze są chciwi i dlatego tyle pracują. Prawda jest jednak taka, że jest nas po prostu za mało. Gdyby nie nadgodziny, to kolejki jeszcze bardziej by się wydłużyły - twierdzi młody lekarz.
- Średnia wieku na moim oddziale to około pięćdziesiąt lat. Jeśli dziś nie zaczniemy reformy systemu, to może się okazać, że za kilka lat sytuacja będzie dramatyczna - przestrzega Dariusz Ratajczak z OZZL. - Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że aby służba zdrowia funkcjonowała dobrze, musi być na nią wydawane 6 proc. PKB. W Polsce mamy wydatki na poziomie około 3,5 proc. W systemie wciąż brakuje pieniędzy, m.in. na podwyżki - kończy związkowiec.