Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto mnie dziś przestraszy?

Redakcja
Umarł król. I aż chciałoby się zakrzyknąć, że niech żyje nowy, tyle że ani króla nie ma, ani królestwa.

Kiedy w tym tygodniu zmarł Wes Craven, król horroru kilku pokulturalnych dekad, świat oczywiście nie stanął w miejscu. W końcu to tylko twórca komercyjniaków, które zarabiały setki milionów, a nie artysta kina, co to dusze wrażliwcom rozrywa na strzępy. Choć dla nas Polaków postać to dosyć szczególna.

Bo zaczynał co prawda wcześniej, ale to w połowie lat 80-tych pojawił się pierwszy film serii o Freddym Kruegerze, czyli „Koszmar z ulicy Wiązów”. I Freddy - typek z popaloną twarzą, w dziwacznym sweterku i ostrzami na paluchach stał się najważniejszą horrorową ikoną swojej dekady. W Polsce był to zaś czas odkrywania amerykańskiej kultury pop dzięki kasetom VHS z pirackimi kopiami. Filmy z Freddym oglądano aż do kompletnego zdarcia kaset, tak, że nie można już było rozpoznać bohaterów. No i Krueger na wieki został jednym z symboli tamtych lat. Swoją drogą lud polski, po latach za żelazną kurtyną, odkrywał wtedy z zadziwieniem, że amerykańska kultura pop to nie tylko wybitności najróżniejsze, ale też sporo żałosnego śmiecia.

Wes Craven stał się reżyserskim Midasem. Zdarzały mu się filmy gorsze, szczególnie, kiedy próbował być zbyt ambitny, ale marka robiła swoje. No a potem przyszły lata 90., które znowu zdominował serią „Krzyków”. Tu już był na tyle dojrzałym mistrzem, że zmajstrował horrory - niehorrory, bo tyle tam było straszenia, co i obnażania gatunkowych klisz i niemiłosiernego z nich szydzenia.

W tym wszystkim był jednak Craven horrorowcem bardzo klasycznym - i wówczas tacy jak on wytyczali nurt. Raz, że nie miał do dyspozycji efekciarstwa komputerowego, więc musiał się skupiać na bardzo tradycyjnym straszeniu widza, dwa, że takie straszenie zdecydowanie lepiej mu wychodziło niż epatowanie makabrą. Grał więc Craven na naszych odwiecznych lękach. Krueger był przecież mordercą, który pojawiał się w snach. A któż choć raz nie miał koszmaru?

Wyczytałem swego czasu na Demotywatorach.pl złotą myśl, że kiedyś horrory działały na wyobraźnię, a dziś działają na żołądek. I coś w tym jest. Oczywiście horror rozpłynął się obecnie w tylu podgautnkach, że trudno to ogarnąć. Od udających paradokumenty tanich produkcji, przez fascynację horrorami azjatyckimi sprzed paru lat, po slashery nowej generacji. Slashery to filmy, w których mamy jakąś grupkę bohaterów, systematycznie zmniejszającą się, bo co chwila ktoś zostaje widowiskowo zamordowany. Tyle że kiedyś slashery grały bardziej oczekiwaniem na zbrodnię, dziś samą zbrodnią, popełnianą w jak najbardziej makabryczny sposób.

Cóż, z twórcami ikon kultury pop jest tak, że raczej nikt ich nie wynosi na ołtarze. To w końcu sztuka niższa, a oni przemijają, jak ich ikony. I nieważne, że horrorowe wymysły Cravena straszyły kiedyś lud od bieguna po biegun.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!