Wojciech Faruga jest w teatrze bezwzględnie postacią nietuzinkową, a prawdopodobnie i wybitną. W Bydgoszczy, w ostatnim dwudziestoleciu mieliśmy już nietuzinkowego, a może i wybitnego dyrektora teatru i twórcę. Był nim w latach 2006-2014 Paweł Łysak. Pomiędzy nim i Farugą w Teatrze Polskim rządzili jednowymiarowy w swych artystycznych wyborach Paweł Wodziński i mało wyrazisty Łukasz Gajdzis.
Wbrew obawom i nielicznym chudszym sezonom, bydgoska scena utrzymała wysoką pozycję w kraju także po odejściu Pawła Łysaka do warszawskiego Teatru Powszechnego. Mam nadzieję, że tak się stanie również po odejściu Wojciecha Farugi. Są też jednak powody do obaw.
Po pierwsze, odchodzi on dość niespodziewanie. Do stolicy pojedzie jako strażak do skonfliktowanego od dłuższego czasu zasłużonego teatru. Na szczęście nie popędzi w tempie strażaka. Do końca sierpnia ma pozostać (oby ciałem i duszą) w Bydgoszczy i przygotować teatr na pierwsze miesiące po wakacjach.
Po drugie, Faruga odchodzi wraz z zastępczynią, Julią Holewińska, z która tworzyli świetnie uzupełniający się duet. Odejście dyrektora wraz z zastępcą to jednak w Bydgoszczy w ostatnich latach nie pierwszyzna. Wystarczy wspomnieć Pawła Wodzińskiego i jego utalentowanego zastępcę, Bartka Frąckowiaka, którzy z Bydgoszczy też powędrowali do Warszawy.
Po trzecie, aktorzy. Awansujący dyrektor (nie da się ukryć: Teatr Dramatyczny to dla Farugi awans) często pociąga za sobą ulubionych aktorów. Nie inaczej było po odejściu Łysaka i… świat się nie zawalił. Przyszli nowi, ambitni i zdolni.
Po czwarte, kto zastąpi Farugę? Na szczęście Bydgoszcz na teatralnej mapie nie jest już miejscem zsyłki.
