- Wybrałem się niedawno na spacer z rodziną nad jezioro w Borównie. Na krótkim odcinku lasu spotkałem trzy miejsca, w których ktoś wysypał śmieci. Nie były to odpady budowlane, jakie często się tu spotyka, czy resztki pozostawione przez wędkarzy i biwakowiczów - mówi nasz Czytelnik. - Tym razem śmieci sprawiały wrażenie, jakby ktoś wyrzucił do lasu zawartość starego garażu albo warsztatu samochodowego. Sporo było tu siedzeń samochodowych, resztek karoserii oraz fragmentów tapicerki.
Zobacz również:
Palenie śmieci w piecu. Jaka kara za to grozi. Gdzie zgłaszać?
Samochody z rozbiórki?
W Internecie, pod fotografiami śmieci, znajdujących się w lesie, pojawiły się przypuszczenia, że to mogą być resztki kradzionych aut. - To są elementy kradzionego samochodu, których nie można było sprzedać (bo były uszkodzone albo zbyt zniszczone), a wyrzucić legalnie też koleś nie mógł, bo by wydało się wtedy, że rozbiera pojazdy - stwierdził jeden z komentujących.
Inny internauta podkreśla, że wyrzucający zadał sobie wiele trudu, by wjechać głęboko w las. Wiadomo, że odpadów jest tak wiele, że albo kursów do lasu było kilka, albo odpady transportowano czymś większym niż auto osobowe.
- Oczywiście, zajmiemy się zgłoszeniem. Poproszę leśniczego, któremu podlega ten teren, by zajrzał na miejsce i zobaczył, co zostało wyrzucone. Jeśli będzie podejrzenie, że w związku z tymi odpadami popełniono jakieś przestępstwo, zgłosimy sprawę policji, jeśli to „zwykłe” śmieci, zadbamy o ich uprzątnięcie - zapewnia Krzysztof Sztajnborn, nadleśniczy Nadleśnictwa Żołędowo.
Las płaci za śmieci
- Problem wyrzucanych śmieci w lesie ciąży nam od dawna i to dosłownie. Według naszych szacunków, oczyszczanie lasu kosztuje nas około 50 tysięcy złotych rocznie. Wywozem śmieci z lasu zajmują się firmy, które jednak robią to dość niechętnie. Często wśród tych odpadów są jakieś groźne odpady, które stwarzają niebezpieczeństwo dla pracowników. Ludzie niekiedy mają do nas pretensje, gdy wycinamy lasy. Proszę jednak zauważyć, że budżet musi się bilansować - sprzedaż drewna pozwala nam zebrać środki, między innymi, na utrzymywanie lasów w czystości - podkreśla nadleśniczy Krzysztof Sztajnborn.
Nadleśnictwo ma jeszcze asa w rękawie. To kamery, które rozmieszczane są w różnych miejscach w lesie, by obserwować wydarzenia. I choć kupiono je, by ograniczyć proceder kradzieży drewna z lasu, to na „film” załapują się również tacy, którzy traktują las jak wysypisko śmieci.
Zobacz:
Utwardzanie ulic w Bydgoszczy? Które ulice zyskają twardą na...
- Nie mogę mówić o szczegółach, ale mieliśmy kilka przypadków takich nagrań - mówi nadleśniczy.
Śmieci w lesie, jaka kara?t
Sprawą zainteresowała się już policja z Koronowa i radni z gminy Dobrcz. Jednak tego typu zdarzenia nie są łatwe do udowodnienia, a sprawcy często unikają odpowiedzialności.
- W 2015 roku wszczętych spraw o wykroczenie z art. 162 pkt 1 i 2 Kodeksu wykroczeń (mówią one o szkodnictwie leśnym, polnym i ogrodowym) mieliśmy sześć, w 2016 roku - trzy - informuje podkom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Liczba mandatów nałożonych na śmiecących jest nieznana, bowiem policja nie prowadzi statystyk w tej kategorii. Za zanieczyszczanie lasu można zostać ukaranym naganą, grzywną lub aresztem. Sąd może orzec także nawiązkę, która pokryje koszty usunięcia odpadów z lasu.