Wtedy, w czerwcu, tłumaczyliśmy, że przedsiębiorca, ale i zaprzysięgły społecznik ugiął się pod ciężarem hejtu, który spotkał go (i świetnych wolontariuszy wspierających go w tym dziele) za pomoc, na przykład Ukraińcom. Nie dał rady słuchać w czasie zabranym rodzinie i sobie, że komuś z teoretycznie potrzebujących rodaków nie podoba się rodzaj ofiarowanego makaronu czy dżemu. Ile można?... Ile? Przez siedem lat działalności „Dzięki Wam” udzielono pomocy około 70 000 (!!!) ludzi. Wyremontowano 35 mieszkań tym, którzy sami nie udźwignęliby przeciwieństw losu. Pomagano ubogim, ofiarom nawałnic, powodzi, wojny... Nazwali się „Dzięki Wam”, ale proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby pomoc niesiona dzięki ICH potrzebie serca się skończyła...
Adam Jaworski latem zapowiadał stopniowe, do końca roku, wygaszanie swojego wsparcia. I w tych dniach mamy właśnie do czynienia z „ostatnimi razami”. Ostatnim wydawaniem darów, pożegnalnym spotkaniem przy torcie, aż wreszcie, na wielki finał, współorganizacją miejskiej Wigilii. I tu ostatni raz występujący w takim gronie, sami będą wsparciem dla innych wolontariuszy, skupionych wokół bydgoskiej bazyliki pw. św. Wincentego á Paulo i jego proboszcza, ks. Bara. To właśnie proboszcz poprowadzi już w styczniu sklepik socjalny przy Grunwaldzkiej, w miejscu, gdzie obecnie mieści się magazyn „Dzięki Wam”. Prowadzeniem stowarzyszenia - w nieco innej formule i miejscu - zajmie się zaś przyjaciel dotychczasowego szefa, Sebastian Szymanowski. Nie pozwólmy, by głupota i niewdzięczność podcięły i im skrzydła.
