Szef struktur wojewódzkich SLD Krystian Łuczak nie chce Romana Jasiakiewicza w Sejmie, szef struktur bydgoskich Jan Szopiński - chce. Jego zastępca Łukasz Chojnacki, jak przysłowiowa żaba, jeszcze nie wie, co mu się bardziej opłaci, więc lawiruje. Czy bydgoskiemu SLD na pewno chodzi tylko o Jasiakiewicza?
Nie wiem, o co chodzi bydgoskiemu SLD. Dawniej wydawało mi się, że intelektualne wsparcie partyjnych struktur jest pożądane. Nie zdarzyło się jednak, by ktokolwiek z tego gremium szukał u mnie inspiracji, więc na Gdańskiej bywam rzadko. Co oczywiste - uczestniczę w życiu politycznym i przyglądam się działaniom władz SLD. Choć zawsze staram się ważyć proporcje, odnoszę wrażenie, że przez ostatnich kilka lat nazbyt często mamy do czynienia z umyślną destrukcją. Casus Jasiakiewicza jest przyczynkiem do dziejów głupoty w Polsce. Może sprawić, że nie tylko SLD nie zdobędzie mandatu w Bydgoszczy, lecz nie przekroczy 8 proc. progu. Bydgoszcz zawsze miała znaczący udział w sukcesach polskiej lewicy. Oczywiście przyczyniał się do tego najwybitniejszy - moim zdaniem - bydgoski polityk, Janusz Zemke. Z racji swych zasług dla miasta i regionu generował nie tylko głosy lewicowych wyborców. W obecnej sytuacji, potencjalnemu wyborcy należy zaproponować mądrą alternatywę. Taką jest Roman Jasiakiewicz. Bydgoszczanie drwili z flancowanych Czarneckich, Rostowskich itp. Drwić będą z kolejnej flancy - Gawkowskiego.
Każdy z występujących polityków dowodzi, że działa w interesie SLD, zaś wewnątrzpartyjne swary mu szkodzą...
W polskim systemie wyborczym, oddający głos ma znikomy wpływ na wybór. Decydują za niego władze partii. Gdyby w poprzednich wyborach do Senatu z okręgów „bydgoskich” PO wystawiła na pierwszych miejscach Kaczkę Dziwaczkę i Kaczora Donalda, mielibyśmy w Senacie Kaczkę Dziwaczkę i Kaczora Donalda. Drwi zatem z bydgoskich wyborców lewicy Krystian Łuczak, gdy mówi, że Jasiakiewicz jest znakomitym kandydatem do Senatu. Przy dzisiejszym układzie sił politycznych mandatami do Senatu w okręgach „bydgoskich” podzielą się PiS i PO. Ja to wiem i on to wie. Liczne przykłady z życia wzięte dowodzą, że bydgoskiemu SLD szkodzą, często uniemożliwiające udział w wyborach, złe decyzje personalne. Myślący lewicowy wyborca nie miał na kogo głosować w poprzednich wyborach na prezydenta Bydgoszczy. Nieprzemyślany układ list do Rady Miasta sprawił, że SLD ma dziś tylko trzech radnych. W odróżnieniu od wyborców PiS, wyborcy lewicy pokazali, co myślą o trzecioligowych, wskazanych przez prezesów, kandydatach na prezydenta RP. Wynik pani Ogórek świadczy o mądrości wyborców SLD.
SLD twierdzi, że sprawy personalne są wtórne, że istotny jest program.
U niewyrobionego politycznie polskiego wyborcy tylko w minimalnym stopniu. Najczęściej głosuje intuicyjnie. Ponad sto lat temu jeden z niemieckich teologów powiedział mądrze, że nie zna nikogo, kto porzucił Kościół po lekturze dzieł Marksa i Engelsa. Zna jednak wielu, którzy uczynili to po rozmowie z głupim księdzem proboszczem.