Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyś w bermudzkim trójkącie

Grażyna Ostropolska
Czwarty rok trwa gehenna 7-letniego Krzysia. Chłopiec krąży między Bydgoszczą, Solcem Kujawskim i Nakłem. W Solcu chodzi do szkoły, w Bydgoszczy ma matkę, w Nakle - ojca. U każdego z rodziców spędza parę dni w tygodniu. Ma tego dość. - Jestem zmęczony - uskarża się matce.

Czwarty rok trwa gehenna 7-letniego Krzysia. Chłopiec krąży między Bydgoszczą, Solcem Kujawskim i Nakłem. W Solcu chodzi do szkoły, w Bydgoszczy ma matkę, w Nakle - ojca. U każdego z rodziców spędza parę dni w tygodniu. Ma tego dość. - Jestem zmęczony - uskarża się matce.

<!** Image 2 align=right alt="Image 143236" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch ">Od paru lat jest pionkiem w bezpardonowej grze dorosłych. Jego rodzice się rozwodzą. Od 3 lat nie mieszkają razem. Sąd, na czas rozwodu, powierzył opiekę nad dzieckiem ojcu. Uznał, że to on zapewni Adasiowi większe poczucie bezpieczeństwa - ma unormowane godziny pracy i mieszkanie w Solcu, gdzie Krzyś się wychował. Matka może go tam odwiedzać dwa razy w tygodniu i zabierać co drugi weekend. Tak było jeszcze rok temu.

Teraz jest inaczej. - Mój mąż związał się z sąsiadką. Wyprowadził się z nią i jej dwojgiem dzieci do Nakła. Niedawno urodziło się ich wspólne dziecko. Próbował to przede mną ukryć - twierdzi pani Agnieszka, matka Krzysia. O jego nowym związku dowiedziała się przypadkiem. W Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym, gdzie niedawno kolejny raz badano Krzysia, jego ojciec twierdził, że nadal jest samotny, mieszka w Solcu Kujawskim i tam wychowuje syna.

- Mąż skłamał. Celowo zapisał Krzysia do szkoły w Solcu, aby ukryć swój nowy związek i miejsce zamieszkania przed sądem - twierdzi pani Agnieszka. Jest zrozpaczona. Mąż, nie czekając na wyrok sądu, wymeldował ją ze wspólnego mieszkania w Solcu, zmienił zamki, uniemożliwiał kontakt z synem - To była jego reakcja na mój pozew o rozwód z orzeczeniem winy - mówi. - Wiedział, że najbardziej zależy mi na zatrzymaniu Krzysia. Zaczął nim grać. Nastawiać dziecko przeciw mnie. Matka ma na to dowód. W opinii Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego z 2006 roku zapisano: „Ojciec godzi w dobro dziecka, deprecjonując w jego oczach matkę”. Pani Agnieszka boleśnie to odczuła. - Ty nas zostawiłaś!

<!** reklama>Nie pójdę z tobą!

- krzyczał synek, gdy zabierała go na weekendy. - Piątek był straszny, w sobotę Krzyś się do mnie przytulał, a w niedzielę mówił, że chce ze mną zostać. Zdarzały mu się też ataki agresji. Rzucał we mnie zabawkami, kopał - matka wspomina trudne chwile. Mąż życzył sobie, by widywała synka tylko w jego obecności. - Cieszyło go moje cierpienie i łzy - mówi.

Odeszła od męża kilka lat po ślubie, bo, jak twierdzi, poniżał ją i bił. W 2003 r. do kliniki medycyny ratunkowej szpitala im. Jurasza przywiozło ją pogotowie. W karcie konsultacyjnej zapisano, że pacjentka została pobita. „Uraz głowy, stłuczenie klatki piersiowej pod prawą łopatką, krwiak na szyi. Kwalifikacja prawna obrażeń wyczerpuje znamiona art.157 par. 2 kodeksu karnego” - napisano w obdukcji. Ten sam paragraf wskazano w kolejnej obdukcji z lipca 2006 r.: „Badana podaje, że została pobita przez męża, który szarpał ją, popychał, chwytał za ramiona i je wykręcał. Rozpoznano stłuczenie ramienia lewego z krwiakiem podskórnym”.

- Ona zmyśla. A te obdukcje to sobie przez koleżankę załatwiła - broni się mąż pani Agnieszki. Z mediami o swoich prywatnych sprawach rozmawiać nie zamierza. - Nie wyobrażam sobie życia bez synka i zrobię wszystko, aby był ze mną - oświadcza.

- I faktycznie robi wszystko, aby się na mnie zemścić. Gra dzieckiem, wypaczając mu psychikę. Krzywdzi nas i czuje się bezkarny - ocenia Agnieszka. Wyrok sądu rodzinnego z grudnia 2008 r. (nieprawomocny) nie był dla niej korzystny. Sąd uznał jej współwinę w rozpadzie związku, a opiekę nad Krzysiem przyznał ojcu. „Sąd nie ma wątpliwości, że korzystniejsze dla dziecka będzie pozostawienie go przy ojcu, tj. w środowisku, w którym od dawna przebywa i w którym ma zapewnione właściwe warunki rozwoju” - uzasadniono. Powołano się na opinię ROD-K dowodzącą, że dziecko jest emocjonalnie silniej związane z ojcem.

„Zgodzić się należy ze stanowiskiem powódki, iż stan ten w przeważającej mierze jest wynikiem tego, że dziecko przebywa pod opieką ojca i tego, że początkowo pozwany starał się nastawić je przeciw matce” - przyznał sędzia, dodając, że „Jest to bez znaczenia dla oceny obecnej sytuacji małoletniego”.

- Sąd powołał się na badanie syna w ROD- K sprzed 2,5 roku. Mój wniosek o postawienie aktualnej diagnozy oddalił - żali się Agnieszka. Była tym wyrokiem zdruzgotana. Myśl o tym, że sąd przyzna jej synka, dawała jej napęd. Znalazła w Bydgoszczy pracę, niekolidującą z opieką nad dzieckiem, wynajęła mieszkanie, zrobiła remont, urządziła pokój dla Krzysia. - Wszystko na nic! - ubolewa. - Sąd nie miał mi nic do zarzucenia jako matce, ale uznał, że „przenoszenie dziecka ze środowiska, które zna i w którym czuje się dobrze, do środowiska mu nowego z całą pewnością wywarłoby negatywny wpływ na jego stan emocjonalny” - cytuje uzasadnienie wyroku ograniczającego jej rodzicielskie prawa.

Uważa to za zły znak dla kobiet dotkniętych domową przemocą. - Muszą się liczyć z tym - przestrzega - że uciekając od męża sadysty i zostawiając mu mieszkanie, mogą stracić dziecko. Ona nie miała wyboru. Mąż złożył wniosek o jej

wymeldowanie

oświadczając, że wyprowadziła się dobrowolnie. Zgłosiła sprzeciw. „Mąż stosował wobec mnie przemoc, więc ze względu na swoje bezpieczeństwo tymczasowo opuściłam lokal stanowiący wspólnotę małżeńską. Zabrał mi klucze i wymienił zamki. Sprawa karna i rozwodowa jest w toku. Nie wyrażam zgody na moje wymeldowanie” - napisała. Prosiła, by urząd wstrzymał się z decyzją do ogłoszenia wyroku. - 29.11.2006 r. w dniu moich urodzin burmistrz Solca Kujawskiego wydał decyzję o moim wymeldowaniu - pokazuje kwit, który zaważył na całym jej życiu.

Pani Agnieszka jeszcze o Krzysia walczy. Zażaliła się na wyrok. Sąd Apelacyjny w Gdańsku jeszcze rozpatruje tę sprawę. Zarządził ponowne badania w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym. W grudniu wysłuchał opinii biegłych. - Ci stwierdzili, że Krzyś mnie kocha, ale chce mieszkać z ojcem - Agnieszka martwi się o sądowy werdykt. Na rozprawie poniosły ją emocje. - Wysłuchiwałam pochwał biegłych pod adresem troskliwego ojca, który samotnie wychowuje syna, poświęcając mu cały czas i nie wytrzymałam - przyznaje. Zapytała, czy w ROD-K wiedzą o nowym związku jego męża, jego nowym dziecku i o tym, że mieszka teraz w Nakle. - Usłyszałam, że takie sprawdzanie nie było ich obowiązkiem. Rozmawiali z mężem i to, co on im powiedział, uznali za prawdę - wspomina. Do dziś dźwięczy jej w uszach riposta biegłej: „Nic złego się nie stało. Pani syn

będzie miał większą rodzinę”.

- To boli - wyznaje pani Agnieszka. W Boże Narodzenie mąż spóźnił się z przywiezieniem mi syna. Twierdził, że Krzyś chce z nim spędzić święta. Tak jest zawsze, gdy odbieram go od ojca. Gdy zabieram synka ze szkoły, zachowuje się normalnie, cieszy się na mój widok, przytula.

W ostatnie mroźne dni dowożenie lub przywożenie dziecka ze szkoły w Solcu Kujawskim (matka ma prawo widywać syna we wtorki i czwartki) zajmowało półtorej godziny w jedną stronę.

- Musiałam zmienić pracę, bo Krzyś kończy naukę o różnych godzinach - mówi pani Agnieszka. Jest przekonana, że gdyby był z nią w Bydgoszczy, zapewniłaby mu lepszą opiekę. - Mógłby chodzić na zajęcia pozalekcyjne, spotykać się z kolegami. Nie może, bo mąż postanowił, aby syn uczył się w Solcu. W naszym mieszkaniu w Solcu zamieszkali jego rodzice. Zrobili sobie w pokoju Krzysia sypialnię. W Nakle mój mąż i jego wybranka mają dwa pokoje i czworo dzieci. Krzyś nie ma tam własnego kąta. Wiem, że go to boli. W moim mieszkaniu ma swój pokój i biurko, ale rzadko z niego korzysta - martwi się pani Agnieszka. Jej syn krąży z wypchanym książkami tornistrem między Solcem Kujawskim, Nakłem i Bydgoszczą. Jest zmęczony i zły. Tę złość wyładowuje na matce. - Ty od nas odeszłaś - powtarza słowa ojca.

- Przecież nie pokażę dziecku obdukcji. Nie powtórzę wulgarnych słów, którymi obrzucał mnie jego ojciec - usprawiedliwia swoją bezsilność pani Agnieszka. Ma nadzieję, że wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku odmieni jej życie, nada mu sens.

 

W sądzie

Z uzasadnienia nieprawomocnego wyroku sądu rodzinnego, dotyczącego sprawy Krzysia:

„Orzekając w przedmiocie władzy rodzicielskiej, Sąd kieruje się wyłącznie dobrem dziecka, mając na względzie to, aby zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, miłości oraz jak najlepszy rozwój fizyczny, intelektualny i emocjonalny. W ocenie Sądu nie wątpliwości co do tego, iż oboje małżonkowie kochają syna i troszczą się o jego dobro. Niewątpliwie każde z nich byłoby w stanie samodzielnie wywiązywać się ze swoich obowiązków, jednak z uwagi na fakt, iż nie żyją oni razem i nie zawsze potrafią dojść do porozumienia, dla dobra dziecka należało ograniczyć władzę rodzicielską jednego z nich. W ocenie sądu nie ma obecnie jakichkolwiek wątpliwości co do tego, że korzystniejsze dla dziecka będzie pozostawienie go przy ojcu, tj. w środowisku, w którym od dawna przebywa i ma zapewnione właściwe warunki rozwoju”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!