https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kandydaci na prezydenta przechodzą próbę ognia

Małgorzata Tańska
Adam Bielan nie chce zdradzić, jakie niespodzianki przygotowuje sztab wyborczy Lecha Kaczyńskiego, gdyż - jak mówi - ten wywiad mogą przecież przeczytać konkurenci. Ale jednocześnie zapewnia, że niespodzianki będą.

Adam Bielan nie chce zdradzić, jakie niespodzianki przygotowuje sztab wyborczy Lecha Kaczyńskiego, gdyż - jak mówi - ten wywiad mogą przecież przeczytać konkurenci. Ale jednocześnie zapewnia, że niespodzianki będą.

Rozmowa z ADAMEM BIELANEM, jednym z liderów Prawa i Sprawiedliwości, rzecznikiem tej partii

Lech Kaczyński nie jest już liderem sondaży prezydenckich. Dlaczego?

<!** Image 1 align=left alt="Image 5724" >W tej kampanii było kilku liderów sondaży. Był czas, gdy pierwszy w rankingach popularności był Zbigniew Religa, był też Włodzimierz Cimoszewicz, a w tej chwili liderem jest Donald Tusk. Ale do wyborów pozostało jeszcze kilka tygodni. To jest dużo czasu, nawet zważywszy na to, że jeszcze 5 tygodni temu Donald Tusk nie liczył się w wyścigu prezydenckim. Może i za te kilka tygodni też przestanie się liczyć? Kwestia tego, kto wygra wybory jest ciągle sprawą otwartą. Lech Kaczyński udowodnił, że ma sporo wiernych, lojalnych wyborców, którzy go nie opuszczają i to jest dobra podstawa do kontrataku. Wierzę, że Lech Kaczyński wejdzie do II tury, a w niej ma olbrzymie szanse na zwycięstwo.

Nie jestem tego taka pewna. Przecież głosy Włodzimierza Cimoszewicza, kandydata lewicy, który się wycofał z wyborów, przejdą w większości na Donalda Tuska.

Nie można tak prosto kalkulować. Donald Tusk prezentuje ultraliberalną wizję Polski i nie sądzę, żeby ponad 50 procent Polaków opowiedziało się za takim ultraliberalizmem gospodarczym, który tak naprawdę nie wpłynie na poprawę jakości ich życia.

A Lech Kaczyński reprezentuje lewicową wizję, a nawet wręcz socjalistyczną, jeśli chodzi o sprawy gospodarcze?

Nie. W kwestiach gospodarczych Lech Kaczyński nie reprezentuje socjalistycznej wizji, lecz prospołeczną, nastawioną przede wszystkim na dobro człowieka, na opiekę nad tymi, którzy sobie nie radzą w liberalizmie. Dlatego też myślę, że ten wyborca Cimoszewicza, któremu bliska jest postawa prospołeczna, opowie się za Lechem Kaczyńskim, a nie za Donaldem Tuskiem.

A ja myślę, że Wasz elektorat jest sztywnym elektoratem i osiągnęliście maksimum, jeśli chodzi o zainteresowanie wyborców.

Nie sądzę. Każdy z liderów sondaży musiał przejść próbę ognia. Poległ podczas niej Zbigniew Religa, nie przeszedł jej Włodzimierz Cimoszewicz. A jeśli chodzi o Donalda Tuska, to on jeszcze nie przechodził wcale tej próby ognia, nie był do tej pory poddawany wnikliwej obserwacji ze strony innych polityków i mediów. Zobaczymy, czy po tej wnikliwej obserwacji jego dotychczasowej działalności, postępowania, drogi życiowej, uda mu się zachować tę pozycję lidera?

A gdyby tak wnikliwie obejrzeć Donalda Tuska, to co takiego mogłoby mu zaszkodzić?

Czas pokaże. Ja tego nie wiem. Ja zajmuje się pozytywną kampanią mojego kandydata, a nie robieniem negatywnej kampanii jego przeciwnikom.

A gdyby tak obejrzeć wnikliwie Lecha Kaczyńskiego...

Lech Kaczyński jest na scenie politycznej w pierwszej lidze od 1989 roku, więc już go nieraz wnikliwie obserwowano. I trudno znaleźć drugiego takiego polityka tak mocno atakowanego przez przeciwników. I z każdego takiego ataku Lech wychodził zwycięsko. Teraz też przeciwnicy nie mają go jak zaatakować, bo jest kandydatem poza wszelkimi podejrzeniami.

A jak sztab wyborczy Lecha Kaczyńskiego zareaguje na nową sytuację powstałą po wycofaniu się Włodzimierza Cimoszewicza?

To na razie nasza tajemnica, ten wywiad mogą przecież przeczytać nasi konkurenci. Powiem jedynie, że ciężko pracujemy i przygotowujemy parę prawdziwych niespodzianek.

Prawdziwą niespodzianką byłoby, gdyby PiS dogadał się z Platformą Obywatelską w przyszłym rządzie. Wydaje się, że w kwestiach gospodarczych tak wiele was dzieli. PO – liberałowie, wy – jak Pan mówi, opowiadacie się za gospodarką prospołeczną.

Czas pokaże, czy uda nam się utworzyć spójny, zgodny rząd. A jeśli chodzi o program PO, to sam chętnie bym się zapoznał z ich propozycjami – tymczasem na stronie internetowej Platformy jest program z 2001 roku.

Może jest aktualny? Może partia Jana Rokity i Donalda Tuska nie zmienia często propozycji programowych?

Z reguły każda partia dostosowuje swój program do zmieniających się warunków społecznych i przede wszystkim gospodarczych. Od 2001 roku zaszło w Polsce kilka zasadniczych zmian w stosunku do których PO powinna zmienić swoje rozwiązania programowe. Na przykład Polska weszła do Unii Europejskiej, czego politycy Platformy w swym programie nie odnotowali. My przedstawiliśmy kilka tygodni temu nowoczesny program dla Polski, dostosowany do bieżącej sytuacji naszego kraju, tak, że wyborcy wiedzą, co i jak chcemy zrobić. A wyborcy Platformy mogą się natomiast zapoznać z tym, co proponowali politycy tej partii w 2001 roku... PO nie prezentuje programu, tylko hasła i slogany.

A jak się Panu podoba hasło: „Jan Rokita – premier z Krakowa”?

Jest nieskromne.

PiS nie prowadzi jeszcze z PO rozmów, kto byłby kim w ewentualnym rządzie?

Nie. Takie rozmowy są zawsze po poznaniu wyników wyborów i po rozmowach programowych.

Jaką politykę zagraniczną prowadziłby prezydent Lech Kaczyński?

Przede wszystkim nie koncentrowałby się na takich spotkaniach z przywódcami naszych sąsiadów, które dobrze wyglądają w telewizji, na poklepywaniu się po ramieniu, grze w piłkę czy w tenisa – tak jak to czynił prezydent Aleksander Kwaśniewski przez wiele lat. Prezydent Kaczyński skupiłby się na konkretnych rozmowach uwzględniających przede wszystkim interes naszego kraju. Jedną z pierwszych wizyt nowego premiera lub prezydenta powinna być wizyta w Oslo i uzgodnienie z Norwegami podpisanie umowy na dostawy gazu do Polski z tego kraju.

Kłopoty z ropociągiem Rosja-Niemcy pokazały, jak mało skuteczna jest wizja wspólnej polityki zagranicznej Unii Europejskiej, w sytuacji gdy najsilniejsze państwa unijne, takie jak Niemcy lub Francja, kierują się przede wszystkim własnymi interesami, a nie całej UE i jej poszczególnych członków. Jest Pan europarlamentarzystą, jak Pan sądzi, czy jest szansa, by jednak w ramach UE bronić naszych, polskich interesów?

Nie jest łatwo, ale Polska przede wszystkim nie powinna pozbawić się silnej pozycji, którą miała zagwarantowaną w Traktacie Nicejskim. Po ostatnich posunięciach Niemców w sprawie ropociągu oraz Niemców i Francuzów w sprawie unijnego budżetu należy przyznać rację tym, którzy Nicei bronili, a to robił Lech Kaczyński i wszyscy politycy PiS. Teraz odbędzie się debata na temat budżetu UE i Polska musi twardo bronić zarówno swoich interesów, jak i zasady solidaryzmu, którą powinna kierować się cała Unia. To była fundamentalna zasada Unii Europejskiej i jeśli UE przestanie być organizacją, w której silniejsi pomagają słabszym, to taka Unia Europejska nie będzie miała większego sensu.

A czy jest możliwość, by UE powróciła do swych korzeni i znów kierowała się zasadą solidarności, która przyświecała tworzeniu tej organizacji?

Wydaje mi się, że jest na to nadzieja. W najbliższych miesiącach zmienią się rządy, premierzy i prezydenci w głównych państwach unijnych. Zmieni się rząd i prezydent w Polsce, w Niemczech, we Francji. Jestem przekonany, że będzie to z korzyścią dla polityki UE i dla naszego państwa.

Nie wiem, czy Angela Merkel, która może tworzyć rząd w Niemczech, jest taka propolska...

Z Angelą Merkel mamy rzeczywiście pewne rozbieżności. Dziwię się, że nasi przyjaciele z Platformy Obywatelskiej przechodzą do porządku dziennego nad jej niektórymi pomysłami, na przykład nad ideą budowy Centrum Wypędzonych, co przecież jest całkowicie sprzeczne z polską racją stanu. Ale z drugiej strony Angela Merkel jest z całą pewnością mniej prorosyjska niż Gerhard Schroeder, co dla nas, Polaków, powinno przedstawić dużą wartość.

A jak Pan sądzi, czy nasza przyjaźń z USA nie zaszkodziła nam w Europie, w naszej pozycji w Unii Europejskiej?

Nie mówiłbym o jakiejś wielkiej przyjaźni - państwa nie mają przyjaźni, ale interesy. Silna obecność Stanów Zjednoczonych, także militarna, na kontynencie europejskim jest Polsce absolutnie potrzebna. USA to największy, a może nawet jedyny, gwarant naszego bezpieczeństwa. W przypadku ewentualnego zagrożenia ze wschodu Polska nie mogłaby liczyć na partnerów z państw zachodnioeuropejskich.

A na Stany Zjednoczone?

Myślę, że tak. Ale przede wszystkim należy liczyć na siebie, lecz trudno znaleźć bardziej przychylny kraj dla Polski jak USA. Silna współpraca ze Stanami jest korzystna dla całej Unii - proszę sobie przypomnieć, że bez zaangażowania USA nie dałoby się rozwiązać konfliktu bałkańskiego.

Wybrane dla Ciebie

Świat stanął u progu nowej wojny. Izrael szykuje się do ataku

Świat stanął u progu nowej wojny. Izrael szykuje się do ataku

PBŚ uhonorowała prof. Joannę Barłowską tytułem Doktora Honoris Causa

PBŚ uhonorowała prof. Joannę Barłowską tytułem Doktora Honoris Causa

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski