Zobacz wideo: Czy po zakażeniu covid-19 zyskujemy odporność?
Żaden ze mnie socjolog, ale przeżyłem w PRL-u trochę więcej lat niż profesor Szlendak, toteż pozwolę sobie z nim nie zgodzić. W PRL-u człowiek z wysokiego szczebla drabiny społecznej stał na drabinie finansowej tylko parę stopni wyżej od przeciętnego Polaka. Kiedy dziś młody człowiek ogląda filmy dokumentalne z tamtych czasów i na nich dyrektora wielkiej fabryki w fiacie 125p albo partyjnego bonzę w daczy w ogródkach działkowych, to pusty śmiech go ogarnia. Tak, w PRL-u mało można było kupić w wolnej sprzedaży, znacznie więcej zaś załatwić bezgotówkowo, ewentualnie za stosunkowo skromne pieniądze. Jak wspomniane samochody – z jednej strony za pieniądze, z drugiej na talon, bez którego same pieniądze nic nie znaczyły.
Profesor Szlendak – jeśli dobrze rozumiem - uważa, że w ciągu ostatnich 30 lat dokonaliśmy leninowskiego przekształcenia, tylko w przeciwnym kierunku. Ludzie spod czerwonego sztandaru zmienili bazę, czyli ustrój, ale nie poradzili sobie z nadbudową, czyli zmianą ludzkich przekonań i charakterów. Dzisiejsi liderzy też zmienili ustrój, lecz z kolei mentalnie pozostali w czasach PRL-owskiego „załatwiactwa”.
Moim zdaniem tak nie jest. Ludzie przedsiębiorczy mogą teraz bogacić się bez ograniczeń, więc stać ich na zaspokajanie bardzo wielu zachcianek bez podejmowania ryzyka prawnego i moralnego. Pod tym względem naprawdę gonimy wysoko rozwinięte kraje świata.
Problem zaczyna się wtedy, gdy potrzebne jest nam dobro, którego nie można kupić, nawet za dużą kwotę – jak zdrowie czy życie. Proszę zwrócić uwagę na to, co stało się obiektem pożądania kilkunastu (prawdopodobnie) członków elity, którzy zaliczyli kompromitującą wpadkę w Warszawie. To była dawka szczepionki, a więc coś, co trochę przypomina talon z czasów PRL-u: niby nie kosztuje nic, a jakże jest cenne. I skoro nie dało się tego czegoś kupić, trzeba to było, jak przed laty, załatwić.
Nie dałbym zresztą głowy za to, czy wkrótce nie będzie można też tego dobra kupić. W tym samym czasie, gdy w stolicy rozkręcała się afera szczepionkowa, telewizja pokazała amerykańskiego VIP-a, który przestrzegał nie przed myśleniem z czasów PRL-u, tylko przed ludzką naturą w ogóle. Skoro szczepionka przeciwko Covid-19 budzi pożądanie, to regularnie będą pojawiać się osobnicy gotowi zrobić wszystko, by ją mieć – dla siebie lub dla innych, sowicie za to płacących.
Bardziej mnie takie rozumowanie przekonuje niż wycieczki do PRL-u. Albo patetyczne androny, też z odwołaniem do PRL-u, wypowiedziane przez prezydenta Poznania na wytłumaczenie zwykłego kumoterstwa: „Naród powinien dbać o swoje elity. W Polsce, gdzie władza mentalnie tkwiąca w socjalizmie, systemowo je niszczy, wciąż mamy z tym problem”. Szczególny wybrał prezydent Jaśkowiak sposób na ratowanie elit – poprzez potajemne wpychanie ich członków do kolejek na szczepienia, przed lekarzy, pielęgniarki, matki wcześniaków czy schorowanych staruszków. Przecież taki ratunek to zarazem zagłada elit za życia! 45-letnia aktorka, łkająca i przepraszająca do kamerki, 51-letni aktor, tłumaczący się jak chłopiec przed dziennikarką, że chciał tylko promować szczepienia, bo jest świetnym gościem, bezinteresownie pomagającym nawet ćpunom czy alkoholikom. I ci pozostali, którzy zaszyli się w swoich willach i pary z ust nie puszczają. Przykro to powiedzieć, ale dla mnie to już nie jest elita.
