https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Igraszki z duchami. Premiera w Teatrze Polskim - „Wampir. Trauerspiel” - nie myśl, że będziesz bał się naprawdę

Jarosław Reszka
W kosmicznej scenografii i przy kosmicznej muzyce trwają karykaturalne poszukiwania duchowego pierwiastka bytu
W kosmicznej scenografii i przy kosmicznej muzyce trwają karykaturalne poszukiwania duchowego pierwiastka bytu Tomasz Czachorowski
Kto wybierze się na spektakl w nadziei konfrontacji własnych duchowych poszukiwań z poszukiwaniami Reymonta czy jego inscenizatorów, ten wyjdzie z teatru rozczarowany. Kto nastawi się na odczytywanie teatralnej zabawy konwencjami, ten będzie miał satysfakcję.

W maju ubiegłego roku Teatr Fredry w Gnieźnie wystawił „Listopad” - bardzo swobodną inscenizację XIX-wiecznej powieści Henryka Rzewuskiego. W Teatrze Fredry zastępcą dyrektora był Łukasz Gajdzis, który w tym samym roku po wakacjach objął Teatr Polski w Bydgoszczy. Jeden z krytyków napisał o gnieźnieńskim „Listopadzie”, że to dzieło, które można zaakceptować bez zastrzeżeń lub równie zdecydowanie odrzucić. Ci odrzucający pisali z kolei o zabawie czystą formą, z której niewiele wynika.

Znaczna część zespołu, który pracował nad „Listopadem”, została zaproszona do Bydgoszczy, by pokazać widzom inscenizację innej zapomnianej powieści sprzed ponad wieku. W tej grupie znaleźli się reżyser Tomasz Węgorzewski, dramaturżka Magda Kupryjanowicz, scenografka Dorota Nawrot, autorka muzyki Teonika Rożynek, reżyserka światła Katarzyna Borkowska, a także dwie aktorki: Joanna Żurawska i Michalina Rodak. W Bydgoszczy wzięli na warsztat „Wampira” Władysława Reymonta – wydaną w 1911 r. powieść, nawiązującą do przeżyć późniejszego noblisty w podróży po Anglii, którą odbył w 1894 r.

„Trauerspiel” - taki podtytuł znalazł się na afiszu scenicznej wersji „Wampira”. Jest to odwołanie do dramatu żałobnego – gatunku, który rozwijał się w Niemczech w okresie baroku, i z perspektywy czasu został podsumowany jako pompatyczna karykatura dramatu antycznego. To ważna wskazówka. Kto tego barokowego klucza do reymontowskiego „Wampira” nie jest świadomy, prawdopodobnie poczuje się podczas spektaklu wpuszczony w maliny. Reymont, zwłaszcza jako młody człowiek (w 1894 r. miał 27 lat), był autentycznie zafascynowany spirytyzmem. W Londynie, stolicy ówczesnego świata i kulturowym tyglu, miał zaś okazję korzystać do woli z różnych ofert duchowych czy pseudo-duchowych poszukiwań – od satanizmu po wschodnie sztuki medytacji. Z tych poszukiwań zdaje sprawę w „Wampirze”. Główny bohater powieści, pisarz Zenon, polski emigrant w Londynie, przypomina samego Reymonta.

W bydgoskim „Wampirze” z Reymonta pozostaje nastrój tajemniczości i histerycznych nieco prób odkrywania siebie, nieustannie podejmowanych przez bohaterów. Próby te nierzadko wywołują na widowni… salwy śmiechu. Poszukiwania istoty bytu w wykonaniu aktorów nabierają bowiem wymiaru karykatury (patrz: trauerspiel). Celuje w tym zwłaszcza Anna Kłos, warszawska aktorka o ogromnej vis comica. Aktorzy, w większości scen poprzebierani w kostiumy bynajmniej nie XIX-wieczne, tylko kojarząc się z hipisami oraz kulturą New Age, i prowadzący dyskusje na wskroś współczesne, pokazują ciągłość ludzkich poszukiwań duchowego pierwiastka bytu. Wszak wróżki, media, guru czy „naukowcy” w stylu Heleny Bławatskiej nie zniknęli z naszej cywilizacji wraz ze zmierzchem modernizmu. Tę ponadczasowość i ponadterytorialność podkreśla „kosmiczna” muzyka i scenografia, na którą składają się głazy przypominające fragmenty meteorytu i piramidy w kolorach tęczy, nawiązujące do filozofii Bławatskiej. Symboliczna jest wreszcie scena finałowa, w której jeden z głazów przygniata Bławatską, wykrzykującą rzeczywiste ponoć słowa, wypowiedziane przez nią na łożu śmierci: „Utrzymajcie ciągłość linii!...”

Ciągłość linii wytyczanej przez bydgoskie przedstawienie zależeć będzie od nastawienia publiczności. Kto wybierze się na spektakl w nadziei konfrontacji własnych duchowych poszukiwań z poszukiwaniami Reymonta czy jego inscenizatorów, ten wyjdzie z teatru rozczarowany. Kto nastawi się na odczytywanie teatralnej zabawy konwencjami, ten będzie miał satysfakcję.

Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

U
Urbanwino
Również byłem na premierze (pierwszy raz w teatrze bydgoskim) i jeżeli te owacje to był rekord dla Bydgoszczy to strach pomyśleć jak wypadają inne sztuki, skoro dostają mniejsze brawa.
Sama sztuka nawet przy znajomości treści jest zbyt trudna i losowa w odbiorze. Nie wciągała wcale. Aktorzy natomiast świetni. Zagrali ten trudny kawałek, mimo jego braku ciągłości i logiki w dialogach.
I
Ilona
Byłam na premierze, owacje po spektaklu oszałamiające jakich teatr bydgoski nie miał nigdy
M
MK
Wampirowi mówię- NIE.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski