PRZECZYTAJ:[MUSZLA FEST 2015] Kto kiedy i gdzie zagra? [PROGRAM]
[break]
W Toruniu rozpocznie się kolejna edycja Festiwalu „Harmonica Bridge”, impreza, która powstała w Bydgoszczy w 2002 roku. Jak twierdził Marek Stankiewicz, ówczesny dyrektor bydgoskiego Miejskiego Ośrodka Kultury, pomysł zrodził się po wieczorze autorskim Sławomira Wierzcholskiego.
- Sławek zaproponował, że możemy zrobić coś więcej, na początku myślałem, że to żart. Ale potem doszedłem do wniosku, że warto, bo takiej imprezy w Polsce nie ma - wspominał Marek Stankiewicz 5 lat temu. Wtedy festiwal obchodził swoje 10-lecie i był uznawany - koncerty odbywały się w Bydgoszczy i Toruniu. Jednak, to właśnie Bydgoszcz gościła najznamienitszych wirtuozów harmonijki.
To bydgoszczanie dbali o sponsorów, rozliczali wydatki, zabiegali o patronaty medialne oraz sale nagrań (np. w Radio PiK). Wreszcie to bydgoszczanie stworzyli film dokumentalny, opowiadający o dziesięciu, festiwalowych latach. Potem, wszystko się zmieniło; kierownictwo MOK-u i priorytety. Festiwal zaczął funkcjonować tylko w Toruniu. Trudno dziś stwierdzić, dlaczego.
Choć minęło już sporo czasu Sławomir Wierzcholski, ciągle atakuje. W opublikowanym wczoraj w toruńskich „Nowościach” wywiadzie oświadczył, że...
- Mówię o tym wprost - Bydgoszcz nie chciała tego festiwalu, nie chciała współpracy kulturalnej z naszym miastem. Oczywiście nie cała Bydgoszcz, ale przede wszystkim tamtejsza władza, która na konfrontacji z Toruniem chce budować swój elektorat - stwierdził Sławomir Wierzcholski.
- Obserwowałem, jak stopniowo psuła się atmosfera. Wciąż podkreślali swoją bydgoską odrębność. Drukowali oddzielne plakaty oraz festiwalowe znaczki, czym sugerowano, że impreza jest tylko bydgoska. Coraz trudniej było rozmawiać. Czułem, że nie jestem mile widziany (...).
Sławomir Wierzcholski uważa, że nadal istnieją szanse na to, by festiwal odbywał się w dwóch miastach.
- Nigdy nie mówię nigdy. Nie zapomnijmy też, że organizacja imprezy to spore wyzwanie. Koordynacja muzyków z całego świata jest trudna - wyznaje Sławomir Wierzcholski. - Nigdy tego nie ukrywałem. Zawsze biorę na siebie dobór artystów, negocjacje oraz logistykę. Sprawy techniczno-organizacyjne, które zawsze są niezwykle żmudne i pracochłonne (...).
Tegoroczny budżet festiwalu jest niski, wynosi ok. 70 tys. zł, z którego opłacane są honoraria, transport, noclegi, nagłośnienie, promocja. Wcześniej organizatorzy imprezy mieli więcej pieniędzy.
- W 2011 roku zmienialiśmy wszystko: profil, lokalizację, strukturę. To był okres przekształcania MOK-u w Miejskie Centrum Kultury - przypomina Jarosław Jaworski, rzecznik bydgoskiego MCK. - Skalkulowaliśmy koszty. Nie odmówiliśmy współpracy, ale musieliśmy zdobyć pieniądze z ministerstwa. Nie mieliśmy 100 tysięcy złotych. Niestety, nie otrzymaliśmy dodatkowych pieniędzy, dlatego zaoferowaliśmy współpracę na takim poziomie, na jaki było nas stać. Nasza propozycja nie została przyjęta.