Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grupa Elektryczne Gitary będzie świętować swoje tegoroczne 25. urodziny podwójną płytą

Redakcja
Sławomir Kowalski
Z KUBĄ SIENKIEWICZEM, liderem zespołu Elektryczne Gitary, który poza sceną jest praktykującym doktorem neurologii, rozmawia Tomasz Bielicki.

Podobno zdarzało się Panu pisać piosenki podczas szpitalnych dyżurów?
I to nawet dość często. Mam taką zdolność, że gdy bardzo dużo dzieje się wokół mnie, to łatwiej jest mi się zorganizować. Przykładowo piosenki na płytę „Historia” powstały w miesiąc, bo gonił nas termin. A więc usiadłem i napisałem wszystkie utwory. Jeden za drugim. I właśnie piosenka „Wielka Solidarność” była jedną z tych, które narodziły się na dyżurze. Fakty z kalendarium były tak fascynujące, że wystarczyło je tylko zrymować.
A te największe przeboje Elektrycznych Gitar?
W szpitalu narodził się też „Spokój grabarza”. Po dyżurze w pogotowiu, gdy miałem pod rząd pięć zgonów. Po tych pięciu wyjazdach zrobiła się godz. 7 i tak patrząc na budzące się miasto i otwierający się bar z kwasem chlebowym, do którego poszedłem, napisałem tę piosenkę. Podobnie było z „Przewróciło się”, która powstała niemal przy odkurzaczu. Te utwory, które powstają w jednej chwili, najdłużej się później bronią.
[break]
Do filmu trudniej się pisze czy łatwiej?
O tyle łatwiej, że producenci zawsze oczekiwali ode mnie przede wszystkim piosenki wiodącej, a nie ilustracyjnej. Do „Kilera” pisałem znając już jego scenariusz.
W latach 90. boom na Elektryczne Gitary był tak wielki, że chyba nie było rozgłośni, która nie puszczałaby waszych piosenek. Później bywało już różnie. A dziś?
Sam dostrzegam, że nie ma już tak wielu odbiorców na twórczość, którą prezentujemy. Zespół wykonuje bowiem piosenki intelektualne, ale podane w opakowaniu łatwym i przystępnym. Nie ma dziś szans, aby coś takiego zafunkcjonowało.
Dlaczego?
Dzisiejszym słuchaczom za bardzo jedno kłóci się z drugim. Poza tym popularność zawsze następuje falami. Wystarczy prześledzić naszą historię. Dwie pierwsze płyty „Wielka radość” i „A ty co” spowodowały pozytywne zamieszanie. Potem nagraliśmy płytę „Huśtawki”, która zupełnie się nie przyjęła. Wróciliśmy dzięki piosence „Co ty tutaj robisz?” i płycie na „Na krzywy ryj”. Popularność podtrzymał film „Kiler”. W 2010 roku pięć minut zapewniła nam „Historia”.
Żałuje Pan, że niektóre utwory z późniejszych płyt całkowicie przepadły?
Tak. Wielu moich znajomych podziela zresztą to zdanie. Przyznam się jednak, że nigdy nie miałem zdolności do typowania piosenek, które mogłyby stać się przebojami. Zawsze wydawca decydował za mnie i przyznaję, że dobrze na tym wychodziliśmy. Nigdy nie spodziewałem się, że „Jestem z miasta” stanie się popularna. Podobne wątpliwości miałem co do utworu „Co ty tutaj robisz?”.
Korzysta Pan z jakiegoś klucza przy pisaniu piosenek?
Miałem taki klucz, ale obecnie do niczego on się już nie przydaje. Zawsze wydawało mi się, że dobrze jest wrzucić do tekstu jakieś powszechne odczucie. Najlepiej jest też wykorzystać jakieś zwroty z języka potocznego. Do tego dobrze jest zawrzeć w tekście pytanie tak jak zrobiłem w „Co ty tutaj robisz?”. Przecież każdy zadał je sobie co najmniej kilka razy w życiu. I kiedyś to mi się sprawdzało. Teraz już nie. Ale wiem, dlaczego. Jestem już grubo po 50. i wciąż piszę piosenki osobiste. Opowiadam zatem o problemach ludzi 50+. Gdzie zatem mogą nas z takim materiałem grać? Chyba tylko w Radiu Nostalgia (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!