Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundusz Wyborczy - dlaczego sympatycy PiS wpłacają więcej niż sympatycy PO?

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Reklama wyborcza - drogi towar z krótkim terminem przydatności do spożycia
Reklama wyborcza - drogi towar z krótkim terminem przydatności do spożycia Dariusz Bloch, archiwum
Statystyki pokazują od lat, że na PiS głosują w całej Polsce przede wszystkim ludzie z mniejszych miejscowości, gorzej wykształceni i starsi, podczas gdy na PO – mieszkańcy dużych miast, lepiej wykształceni i młodsi. Który z tych elektoratów jest zamożniejszy?

Zapewne PO. A wcale nie widać tego po ujawnionych przed paroma dniami kwotach, jakie w 2018 roku wpłacili zwolennicy poszczególnych partii na Fundusz Wyborczy. W ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z najbardziej elektryzującymi Polaków wyborami – do samorządów. Hasło „wszystkie ręce na pokład” przy ekstremalnej mobilizacji powinno mieć też podhasło: „Wszystkie portfele na stół”. I rzeczywiście pieniądze popłynęły. Skarbonka Funduszu Wyborczego PiS w podsumowaniu okazała się jednak znacznie cięższa niż PO. Rządząca partia w całym kraju zebrała bowiem niemal 37 mln zł, podczas gdy opozycja – niecałe 25 mln.

Tę dysproporcję Paweł Olszewski, poseł PO, tłumaczył w mediach społecznościowych jako skutek PiS-owskiego skoku na spółki Skarbu Państwa. „Ciekawe, ile wpłaciliby, gdyby PiS nie dał im pracy w zarządach i radach nadzorczych?” - stawia pytanie retoryczne poseł Olszewski. I pewnie ma trochę racji.

Z drugiej strony, mobilizacja przed rokiem, jak już wspomniałem, miała miejsce przed wyborami samorządowymi. A samorządy w dużych miastach, tam, gdzie zarobki samorządowców są najwyższe, w poprzedniej kadencji obsadzone były głównie przez pomazańców Platformy Obywatelskiej. Owszem, ich wpłaty na Fundusz Wyborczy były wysokie. W Bydgoszczy prezydent Bruski wyłożył okrągłe 30 tys. zł. Połowę tej kwoty wysupłał zaś bydgoski radny Jakub Mikołajczak, do niedawna asystent europosła Zwiefki, a więc człowiek, który, jak mniemam, nie sypia na pieniądzach. Generalnie jednak hojność sympatyków PO i jej satelitów z koalicji musiała być mniejsza niż w wypadku sympatyków PO – także tych spoza partyjnych układów. Siostra kandydata na prezydenta Bydgoszczy Tomasza Latosa, profesor nauk medycznych, wsparła PiS-owską kampanię 25 tysiącami złotych. Ciekawe, ile było podobnych gestów ze strony niekandydujących osób z przeciwnego obozu.

Ciekawe też, jaką naukę z porównania tych kwot wyciągnie PO przed wyborami do sejmu i senatu. Może trzeba mocniej finansowo przycisnąć i kandydatów, i tych, którzy PO zawdzięczają ciepłe posadki w samorządach i spółkach komunalnych? Jakoś nie widać natomiast próby montowania samorządowego skoku na senat, o którym głośno było w czasie gdańskich obchodów 30. rocznicy pierwszych półwolnych wyborów. Mówiło się wtedy o mocnych kandydatach na senatorów, którymi mają stać się popularni prezydenci dużych miast. Czas płynie, do jesieni coraz bliżej, a nie wpadło mi w ucho, by któryś z prezydentów zadeklarował, że stanie do senatorskiego wyścigu.

Temat ten również nie zaistniał podczas zorganizowanej przed tygodniem w Bydgoszczy konferencji prezydentów, burmistrzów i wójtów z naszego regionu. Prawdopodobnie nie ma chętnych do zamiany prężnego i dysponującego realną władzą ratusza na izbę zadumy. Z drugiej strony, samym narzekaniem na współpracę z rządem samorządowego raju się nie zbuduje.

Flash odc. 22: Najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera