Owszem, w końcu padło na Morawieckiego, ale selekcja trwała wyjątkowo długo, a to podobno dopiero pierwszy etap doświadczeń, jakkolwiek by było, na ludziach.
Nie chcę dziś, czyli tu i teraz, dociekać, co było powodem upadku Beaty Szydło, wiem jedynie, iż w grę nie wchodził długotrwały i modny dziś stres decyzyjny, bowiem, jak wiadomo, lider PiS nie zwykł narażać swoich podwładnych na takie okrucieństwo, jak samodzielne podejmowanie decyzji. Bez względu na wszystko zainteresowanie Polską nie słabnie, a odważna premierowska zapowiedź rechrystianizacji opornej na wiarę części Europy zaowocowała wieloma spekulacjami.
Zastanawialiśmy się więc w grupie znajomych (zagranica i ulica), czy Wojska Obrony Terytorialnej pod dowództwem ministra Macierewicza nie przydałyby efektownego blasku tej współczesnej i zapowiedzianej w TV Trwam przez nowego prezesa Rady Ministrów brawurowej krucjacie? A jeśli tak, to po spektakularnej ofensywie WOT-u, i tu byliśmy zgodni, jednym z kluczowych etapów byłoby zainstalowanie w nawracanych na rzymski katolicyzm krajach ciężko chorej na laicyzm Europie Rechrystianizacyjnej Misji Stabilizacyjnej, kierowanej przez ministra Błaszczaka i jego zaprawionych w ulicznych bojach funkcjonariuszy. Za absolutnie niezbędny uznaliśmy w kolejnej odsłonie udział patroli inwigilujących osoby niechętnie śpiewające kolędy lub demonstracyjnie unikające spowiedzi. Wiadomo przecież, że nie od razu Kraków zbudowano, w związku z czym jedynie w ostateczności dopuściliśmy skorzystanie z elitarnych jednostek Rycerzy Niepokalanej, które - na podobieństwo prokuratora Piotrowicza - jeńców, jak wiadomo, nie biorą, i słusznie, bo niby po jaką cholerę nam niezrechrystianizowani Europejczycy.