<!** Image 1 align=left alt="Image 20443" >
Na temat zburzenia w śródmieściu Bydgoszczy zakładów graficznych i budowy w tym miejscu centrum rozrywkowo-handlowego padły już tysiące słów. Do tej pory były to jednak tylko słowa pozbawione mocy. Nie mogły zmienić żadnej z wcześniej podjętych decyzji. Sprzeciw prokuratora okręgowego (piszemy o tym na str. 1-2) też takiej mocy nie ma. Ale nie jest to już wypowiedź, którą można potraktować jako głos w dyskusji czy element walki o władzę, popularność i pieniądze. Ani mi w głowie wyręczać Samorządowe Kolegium Odwoławcze w rozstrzyganiu, czy decyzja o warunkach zabudowy tej cząstki miasta wydana była - jak pisze prokurator - „z rażącym naruszniem prawa” i w związku z tym powinna być unieważniona. Jako bydgoszczanin zastanawiam się natomiast,
z czym będą się wiązały długie ceregiele prawne, na które się zapowiada. Obecnie wygląda to tak, że drukarnię zburzono w tempie godnym XXI wieku, natomiast prace związane
z budową „Astorii” od pewnego czasu przygasły. Być może są po temu inne powody, choć też nie dziwiłbym się inwestorowi, że nie pogania budowlańców w sytuacji, gdy wokół budowy toczy się spór prawny. W ziemi koło Klarysek już zagrzebał duże pieniądze, lecz znacznie większe wydatki dopiero go czekają.
Inwestor ma, co prawda, w zanadrzu możliwość wyegzekwowania od miasta odszkodowania za niezawinione przez niego dodatkowe koszty, ale to również pachnie potyczką na paragrafy i może potrwać lata. Perspektywa tego, że zamiast bydgoskiej wersji poznańskiego Starego Browaru długo jeszcze będziemy oglądać w centrum szpetną dziurę w ziemi, nie jest zatem abstrakcyjna.
Dziura z perspektywą

Na temat zburzenia w śródmieściu Bydgoszczy zakładów graficznych i budowy w tym miejscu centrum rozrywkowo-handlowego padły już tysiące słów. Do tej pory były to jednak tylko słowa pozbawione mocy. Nie mogły zmienić żadnej z wcześniej podjętych decyzji.