W centrum Grudziądza, na placu po upadłych zakładach mięsnych straszy gruzowisko, nazwane małym Bagdadem. Miało tu ruszyć w grudniu centrum handlowo-rozrywkowe. Już wiadomo, że galeria z gruzów nie powstanie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 119407" sub="W nowej galerii miały powstać markowe sklepy, kina, kawiarenki i medyczne centrum. Inwestor gwarantował też zachowanie zabytkowej części rzeźni. / Fot. key">Właściciel gruntu, spółka Torro Developmens z Warszawy, straciła inwestora. Zabrakło mu cierpliwości, by kolejny rok czekać na uchwalenie zmian planu przestrzennego. Udziałowcy Torro nie mają wątpliwości: - Gruzy zamiast galerii to efekt opóźniania działań i nieeleganckich gierek, jakie zafundowały nam władze tego miasta - mówią.
Adresaci listu do naszej redakcji idą dalej: - Ta sprawa ma
drugie dno
- sugerują. - Warto sprawdzić, dlaczego wiceprezydent Marek Sikora tak wspierał konkurencyjną firmę JWK Invest z Gdańska, planującą budowę podobnego centrum na placu po „Stalmecie”, w odległości 500 metrów od galerii, którą miało zbudować Torro. A właściwie Vertano, bo to z nimi podpisano wstępne porozumienie na budowę centrum. I zapytajcie radnych, jak namawiano ich przed sesją do głosowania za odrzuceniem zmian w planie zagospodarowania przestrzennego dla warszawskiej spółki. Może znajdą się odważni, którzy to potwierdzą - podpowiadają.
-<!** reklama> Chyba się domyślam, kto do was napisał - wiceprezydent Grudziądza, Marek Sikora, nie jest zaskoczony tematem rozmowy: - Już docierały do mnie plotki, że wziąłem 2 czy 5 mln zł łapówki. To bzdury. Tą sprawą próbowano zainteresować pełnomocnika rządu do spraw korupcji, Julię Piterę, byli tu też funkcjonariusze ABW. I niczego niezgodnego z prawem nie znaleźli.
Wiceprezydent opowiada, jak wyglądały negocjacje z firmą Torro Developmens: - Oni ciągle zmieniali koncepcję - mówi. - Najpierw chcieli zbudować galerię o pow. 40 tys. m kw. Potem, tuż przed sesją, na której miały być głosowane zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego terenu po zakładach mięsnych, przynieśli nowy projekt. Tu już miał być zabudowany cały plac, dwukrotnie zwiększono powierzchnię galerii i liczbę miejsc parkingowych. Nie było za to propozycji rozwiązań komunikacyjnych. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby samochody klientów tej galerii zakorkowały miasto.
<!** Image 3 align=left alt="Image 119407" sub="Ratusz straszy właścicieli gruntu inspektorem budowlanym.
Ci tłumaczą się brakiem pieniędzy na uprzątnięcie gruzu. / Fot. Gerard Szukay">- Użył pan podobno sformułowania, że miasto musi dostać „zwyczajowe 15 procent” wartości całej inwestycji - pytamy Marka Sikorę.
- Nie wiem, jakich słów 2 lata temu używałem - odpowiada wiceprezydent. - Na pewno podałem kwotę, którą podaję każdemu inwestorowi. Mówię, ile zostawiali miastu inni. Taki np. Carrefour zrobił nam układ drogowy za 10 mln zł, a Tesco, które na swoją inwestycję wydało 4 mln zł, ponad 1,5 mln zł dało miastu na ulicę. Po to jestem prezydentem, żeby z każdej inwestycji coś urwać dla miasta. Z tego mnie mieszkańcy rozliczą.
Na razie mieszkańcy rozliczają miasto z nieudanych inwestycji. - Miały być dwie galerie, nie ma żadnej. Zamiast przyciągać inwestorów do naszego miasta, odpycha się ich i obraża. Słyszeliście, że ci z Torro stali 2 godziny pod drzwiami prezydenta miasta, a on ich nie przyjął? Nie podał im nawet herbaty - oburza się pani Ewa, od 5 lat mieszkanka Grudziądza. Mieszka nieopodal gruzowiska po zakładach mięsnych. Idąc do pracy mija pusty plac, na którym, według zapewnień firmy JWK Invest, miała stanąć
kolejna galeria „Alfa”.
Na wzór tych, które ta firma postawiła w Olsztynie. Dlaczego jej nie ma? Przecież zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego dla gdańskiej firmy grudziądzcy radni uchwalili w mgnieniu oka.
- Kryzys - słyszymy w ratuszu. - Ta firma miała zupełnie inne podejście - tłumaczy Sikora - Od razu powiedzieli: w Olsztynie daliśmy tyle, wam też damy na miejską infrastrukturę. Sprawdziliśmy ten Olsztyn, jeszcze z prezydentem Małkowskim rozmawialiśmy. Potwierdził, że kurii też coś dali i na Caritas. A ci z Torro najpierw nam 2 mln euro zaproponowali i dopiero wtedy, gdy do rozmów przystąpił przedstawiciel Vertano, udało się nam wynegocjować ponad 11 mln zł na drogi i 600 tys. zł na renowację starówki.
Do porozumienia doszło w listopadzie 2007 r. Miesiąc wcześniej radni nie przegłosowali zmian w planie zagospodarowania, korzystnych dla Torro i Vertano. - Przyjęliśmy to jako szantaż - mówi pełnomocnik warszawskiej spółki. - Za to zmiany terenu pod „Alfę” przeszły bez większych uwag. Dlaczego? Czy to prawda, że ktoś próbował ustawić głosowanie, zachwalając radnym jednego i źle oceniając drugiego inwestora?
Większość grudziądzkich rajców najwyraźniej płoszy to pytanie. - Nie muszę odpowiadać - stroszy się radny Tomasz Smolarek. Informuje, że sam jest dziennikarzem. Zapomina, że jako radny ma obowiązek tłumaczenia się przed wyborcami z takiego a nie innego głosowania.
Nie boi się zadrzeć z władzą poseł PO Janusz Dzięcioł. Miejskiego strażnika ze Swiecia cała Polska zapamiętała jako zwycięzcę telewizyjnego show. Dzięcioł staje z otwartą przyłbicą i obnaża
kulisy głosowania:
- Dwa lub trzy dni przed sesją Rady Miasta na zebranie klubu radnych PO przyszedł wiceprezydent Marek Sikora z sugestiami dotyczącymi głosowania na najbliższej sesji. Byłem zaskoczony, że to on, utożsamiany z PiS, przychodzi do klubu PO, a nie prezydent Robert Malinowski. Wiceprezydent Sikora zasugerował nam, że plan pod budowę „Alfy”, owszem, powinniśmy zmienić, bo tam jest wszystko dograne i dopracowane, a za zmianami dla Torro nie powinniśmy głosować, bo tam są niedomówienia. A na dodatek ta firma już jest lub będzie ścigana przez policję. Ja słysząc takie słowa faktycznie zagłosowałem przeciw.
Dziś poseł Dzięcioł ma na temat tej sprawy głębszą wiedzę i własne przemyślenia: - Okazuje się, że spółka Torro krótko po tym głosowaniu się rozsypała, a wcześniej człowiek, który był jej pełnomocnikiem w Grudziądzu, został aresztowany. Trochę tę sprawę znam i muszę powiedzieć, że jest ona grubymi nićmi szyta. Podejrzewam, że wiele osób pracowało nad tym, żeby inicjatywę spółki Torro zniweczyć.
Poseł Dzięcioł wie, że tą sprawą interesują się organy ścigania i sąd. - Jeżeli nazywamy Polskę krajem prawa, to aresztowanie tego człowieka krótko przed rozstrzygającą o zmianie planu zagospodarowania sesją musi być wyjaśnione - uważa.
- Kogoś zatrzymano? Tu w Grudziądzu? - dziwi się prezydent Robert Malinowski, choć powszechnie wiadomo, że zatrzymanego przez policję pełnomocnika spółki dobrze zna. Do swojego zastępcy Marka Sikory ma pełne zaufanie. - On te budowy nadzoruje i za to pieniądze bierze - mówi. Jego zdaniem,
negocjacje z Torro
szły jak po grudzie, a ci od „Alfy” od razu położyli 18 milionów i nie było przeszkód. - Na dodatek ci z Torro próbowali na nas oddziaływać przez lokalną prasę. Umieszczali też na terenie ruin banery z wizualizacją galerii oraz fotografią tego, co teraz tam jest i napuszczali mieszkańców na ratusz. A to nie nasza wina, że już po uchwaleniu nowego planu na sesji wszystko przeciągnęło się o kolejne pół roku - wyjaśnia prezydent. - Wybraliśmy w przetargu niedoświadczoną firmę, która przygotowując zmiany w planie zagospodarowania zrobiła błędy i wojewoda go odrzucił.
Teraz plan jest, ale inwestor (Vertano) stracił cierpliwość i się wycofał. - Czekaliśmy na uchwalenie zmian w planie 2 lata, straciliśmy dużo pieniędzy - mówi architekt Iwona Sierpińska, wspólnik Torro Developments.
PS O procesie pana K., pełnomocnika firmy Torro oraz kulisach jego zatrzymania - wkrótce.
Kalendarium
Trzy lata planowania
W lutym 2005 r. upadają Zakłady Mięsne Grudziądz S.A., we wrześniu 2005 r. uchwałą XLIII/126/05 Rada Miasta uznaje za konieczne sporządzenie nowego planu zagospodarowania terenu po ZM. W czerwcu 2006 r. syndyk, powołując się na tę uchwałą, sprzedaje grunty po ZM warszawskiej spółce Torro Developments. 26 września 2007 r. głosowanie nad zmienionym planem zagospodarowania terenu po ZM wypada z programu sesji RM. 31 październik 2007 r. radni odrzucają plan zagospodarowania dla Torro. 28 listopada 2007 r. plan, po zawarciu finansowego porozumienia z ratuszem, zyskuje akceptację radnych. 4 stycznia 2008 r. wojewoda unieważnia uchwałę i czeka na poprawienie planu. W czerwcu 2008 r. plan został przyjęty, ale inwestor stracił cierpliwość i się wycofał.
