MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzieje śmiechu

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Na początku był śmiech, a po śmiechu nastąpiło słowo, aby zbadać śmiech. Lecz słowo nie wiedziało, jak rozszyfrować śmiech i w miarę mówienia słowo wysuszyło śmiech, zabrało mu duszę, spazmy.

Podoba mi się ta myśl. Kolejna też zwróciła mą uwagę, choć nie przekonała: „Myśli skąpca są głębsze od myśli mnicha. Jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś o sensie życia, nie trać czasu ani pieniędzy na bilet do Indii, aby odwiedzić Dalajlamę. Lepiej będzie spędzić pięć minut z członkiem zarządu Coca-Coli, o ile uda się z nim umówić. Mądrzy są bogacze, dlatego są celem naszego gniewu”.

A teraz powinienem wytrzeć usta papierem ściernym. Także Ty, Czytelniku, papierem ściernym przetrzyj oczy, które czytały te słowa. Bo były to szatańskie wersety z przeklętego dzieła „Golgota Picnic”. Scenariusz spektaklu wydrukowała w ubiegłą sobotę „Gazeta Wyborcza”. Nie wierzę jednak, by choć dziesiąty jej odbiorca przebrnął przez cztery gęsto zadrukowane strony tekstu. Czyli poznało go góra 30 tysięcy Polaków. Mniej niż promil. Prawie każdy natomiast, przynajmniej w kręgu moich znajomych, wypowiedział jakąś opinię na temat „Golgota Picnic”. Zanim znajomi i pozostali wypowiedzą kolejną, niech choć, dla spokoju sumienia, znają te dwa akapity. Niech wiedzą, że tekst na czterech gazetowych stronach nie składa się głównie z bluźnierstw i perwersji.

Nie jest też tak - jak przekonują niektórzy recenzenci - że jest to przekaz miałki, który nie wzbudziłby zainteresowania, gdyby nie prowokował i obrażał. Zgadzam się, że „Golgota Picnic” nie wzbudziłaby większego zainteresowania, lecz z zupełnie innego powodu. Takiego samego zresztą, z jakiego mało kto czyta encykliki Jana Pawła II, choć większość Polaków uważa go za autorytet i przyjmuje za wzorzec. Pisma świętego czy bluźniercy nie trafią pod strzechy. Po pierwsze dlatego, że coraz mniej lubimy czytać. Po drugie dlatego, że coraz mniej czytając, coraz mniej wiemy i rozumiemy - wobec czego abstrakcyjne rozważania stają się dla nas niestrawne. Po trzecie wreszcie, karmieni kulturą obrazkową, kulturą telewizyjnego newsa i wideoklipu, mamy kłopoty z koncentracją uwagi na dłuższej wypowiedzi.

Jeden tylko gatunek sztuki współczesnej stał się popularny, zrozumiały i nawet coraz powszechniej uprawiany przez artystów amatorów. Myślę o performance.

Policja z owczarkami spokojnie leżącymi przy nogach, staruszkowie z plakatami „Poznań zdzielił ich kopniakiem, do Bydgoszczy wchodzą rakiem”, księża prowadzący modlitwę różańcową na schodach teatru i młodzieniec w bluzie Narodowych Sił Zbrojnych, zachęcający do skandowania „Bóg, honor, Ojczyzna!”. Obok poseł, z wykształcenia prawnik, krzyczący do tłumu „Dość pogardy dla katolików!” i cykliści ze stowarzyszenia Rowerowa Brzoza, rozdający manifestantom gwizdki. No i kibole, którzy zamiast pokazywać rowerzystom „Zakaz pedałowania”, swą niechęć skierowali do zmierzających w stronę teatru widzów. Kibole, niczym ruch oporu podczas okupacji, najpierw częstują kolaborantów hasłem „Tylko świnie siedzą w kinie!”, a następnie jakiś spadkobierca Zośki z Szarych Szeregów rozlewa na widowni cuchnącą substancję. W finale zaś Bogdan Dzakanowski, wielki niczym Archanioł Gabriel, równie wielkim kropidłem chrzci z wiadra barbarzyńców, którzy uparli się obejrzeć film i czekają, aż ulotni się smród po akcji bojowej nowego Zośki.

Tak w telegraficznym skrócie toczyły się wypadki poprzedzające i przerywające bydgoski pokaz filmowego zapisu spektaklu „Golgota Picnic”. Gdyby jego reżyser i autor tekstu, Rodrigo Garcia, miał wyczucie czasu i przybył 27 czerwca do Bydgoszczy, zobaczyłby, w jaki sposób współczesny reżyser dociera do masowego odbiorcy i zaprasza go do współpracy.

Na bydgoskim perfomance pojawia się jeszcze jedna, jakże charakterystyczna scena. W pewnej chwili adresatem twórczych działań tłumu (gwizdy + buczenie + wycieczki słowne) stała się grupka starszych osób, która przyjechała na inny spektakl, grany tego dnia w teatrze. Była to „Trędowata”. Przyjezdni, gdy ochłonęli, zrozumieli zapewne, kto jest dziś trędowatym. To ten, który stoi z boku. Rację miał Majakowski: „Jednostka zerem, jednostka bzdurą”. A na początku był śmiech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!