Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dużym spółdzielniom mieszkaniowym nie grozi kryzys

Sławomir Bobbe
Sławomir Bobbe
Bydgoskie spółdzielnie mieszkaniowe mają problem z niepłacącymi lokatorami. Kryzys na rynku pracy sprawił, że jest ich coraz więcej. Czy możliwy jest upadek kolejnej spółdzielni w naszym mieście?

Bydgoskie spółdzielnie mieszkaniowe mają problem z niepłacącymi lokatorami. Kryzys na rynku pracy sprawił, że jest ich coraz więcej. Czy możliwy jest upadek kolejnej spółdzielni w naszym mieście?

Kłopoty, a później upadek niewielkiej SM „Wyżyny” zrodził pytanie, czy tysiące bydgoszczan, mieszkających w spółdzielczych budynkach, mogą czuć się bezpiecznie i liczyć, że ich spółdzielnie zarządzane są profesjonalnie? Wszyscy zapewniają, że przypadek „Wyżyn” to wyjątek na stabilnej mapie bydgoskiej spółdzielczości. - Tamta spółdzielnia funkcjonowała około 10 lat. Od początku patrzyliśmy na jej działania ze zdziwieniem i upadek nie jest dla nas zaskoczeniem. Dość powiedzieć, że kończyli budowę jednego bloku, sprzedając mieszkania w drugim - dowiedział się „Express”. <!** reklama>

- Główną przyczyną problemów, a czasem końca spółdzielni jest brak płynności finansowej - uważa Marek Łudziński, prezes Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej ‚Jedność”. - Jeśli przestanie płacić za wywóz śmieci, oczyszczanie, media, to wierzyciele mogą zgłosić wniosek o jej upadłość.

Kluczowe dla spokojnego bytu spółdzielni jest terminowe płacenie czynszu przez lokatorów. Z tym bywa różnie.

- W naszej spółdzielni, która jest piątą najliczniejszą w Bydgoszczy, nie jest z tym źle, nasi lokatorzy to głównie osoby starsze, a więc sumienne i terminowe. Zdajemy sobie sprawę, że osoby, które nie płacą, nie robią tego dlatego, że nie chcą, tylko dlatego, że nie mogą. Naszą rolą jest wtedy, po pierwsze, porozumienie z lokatorem, by pomóc mu spłacić długi, a jeśli to nie skutkuje, wdrożenie szerokiej akcji windykacyjnej, która pomoże pieniądze odzyskać - tłumaczy Marek Łudziński.

- Mieszkanie w spółdzielni mieszkaniowej to najbezpieczniejsza z form posiadania mieszkania. Nie słyszałem, by gdziekolwiek w Polsce upadła duża spółdzielnia. Problemy dotyczyć mogą tylko spółdzielczych „komet”, nowych, źle zarządzanych wspólnot. Im większa spółdzielnia, tym większe bezpieczeństwo - uspokaja Jarosław Skopek, prezes SM „Zjednoczeni”. - My nie byliśmy w takiej sytuacji, ale gdyby zaistniała taka konieczność, duża spółdzielnia może przesunąć pieniądze z jednego na drugi cel i w ten sposób obronić się przed długami. Nie jest możliwa sytuacja, że wpadlibyśmy w takie kłopoty - nawet gdyby co trzeci spółdzielca nie płacił - że odcinalibyśmy ludziom wodę czy prąd, jak to miało miejsce w Bydgoszczy.

W „Zjednoczonych” długi lokatorów wynoszą około trzech milionów złotych. - Nie płaci regularnie około 8 procent spółdzielców. Dzięki windykacjom od lat zadłużenie nie rośnie - mówi prezes Skopek.

Spółdzielcy zapewniają, że tyle jest mechanizmów mających bronić lokatorów przed upadkiem spółdzielni, że nie jest to właściwie możliwe. Zarząd spółdzielni kontrolowany jest przez radę nadzorczą. Raz w roku odbywają się walne zgromadzenia członków, na których udziela się (bądź nie) absolutorium zarządowi. - Co kilka lat poddawani jesteśmy szczegółowej kontroli Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych, to taka NIK dla spółdzielni. O kontrolach urzędów skarbowych, PIP, służb nadzoru technicznego nie wspominam - mówi Jarosław Skopek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!